poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział VI


"Czasem trzeba wybaczyć, choć przepraszam, było nieme"
 
 
 
Przed nią stał Severus Snape ze skruchą wypisaną na twarzy. Lily uniosła brwi i założyła ręce na piersi, opierając się pokusie rzucenia przyjacielowi na szyję.

 - Lily... - chłopak zająknął się.

Dziewczyna zaczęła przytupywać nogą, jawnie okazując irytację, choć jej serce zabiło szybciej; nadal go obchodziła, nie obraził się na nią.

 - Zachowałem się jak kretyn...

 - To ci nowość – wtrąciła złośliwie.

Wąskie usta chłopaka rozciągnęły się w niemal niewidocznym uśmiechu. Znał Lily nie od dziś i wiedział, że jej złośliwości to dobry znak. Chłodna obojętność w jej wykonaniu była o wiele gorsza. Z wściekłą Evans potrafił dać sobie radę, ale kiedy przestawała się odzywać – to dopiero był problem. A ona oczywiście wiedziała, że on wie. I kazała mu ciągnąć tę rozmowę, bo miała ochotę popatrzeć jak prosi o wybaczenie.

 - Ja... hm, chciałem cię, przep...porozmawiać... - urwał widząc, że dziewczyna unosi rękę.
 - Przeprosić za to, że rzuciłeś we mnie eliksirem? No wiesz, tym wyżerającym skórę do kości? A może porozmawiać o tym, jak nazwałeś mnie zdrajczynią? - zatrzepotała rzęsami.

Severus drgnął, jakby go uderzyła, co wywołało w niej nagłe wyrzuty sumienia. Zawsze pocieszali siebie nawzajem, nie chciała go teraz dobijać. I nie ważne, że to wszystko była prawda.

 - Co powiesz na nierozmawianie? - Dziewczyna weszła do pociągu i szybkim krokiem zaczęła przemierzać korytarz. - Uwierz mi, nierozmawianie jest świetnym wyjściem z wielu sytuacji. No i nie chcemy przecież, żebyś stracił swoją łatkę podłego drania co? - spytała z pokrętnym uśmieszkiem.

Chłopak przewrócił oczami, ale Lily zauważyła igrający na jego wargach uśmiech. Nagle zatrzymała się przed jednym z przedziałów i stanęła przodem do przyjaciela. Na jej twarz wstąpiła powaga, a na jego ramieniu wylądowała smukła dłoń dziewczyny.

 - Ale pamiętaj, teraz jestem prefektem. Czyli koniec z pokątnym warzeniem eliksirów, masz przestrzegać zasad! - upomniała go surowo.

Severus wyglądał jakby nagle ktoś mu powiedział, że Boże Narodzenie zostało odwołane. Albo – jako że jej przyjaciel nie znosił „tego całego pretensjonalnego kiczu” - nadeszły wcześniej. Lily mrugnęła do niego i - by miał pewność, że żartuje, powiedział:

 - Mam cię! - po czym teatralnie machając końcówkami palców, zatrzasnęła za sobą drzwi od przedziału.



***



Lekko zmieszany przemierzał korytarz, w poszukiwaniu przedziału prefektów. Jego przyjaciele nic nie powiedzieli na widok odznaki; mało tego, wyglądało nawet, że się ucieszyli. Jak to James mówił – zawsze dobrze jest mieć wtyki. Kiedy opuszczał przedział, miny im trochę zrzedły, ale starali się nie tracić swojego animuszu. Tak więc teraz Remus, obarczony brzemieniem plakietki i wielkiego poczucia winy, szedł, szukając miejsca zebrania. Naprawdę nie wiedział co Dumbledore chciał osiągnąć, powierzając mu te funkcję. Miał nadzieję zyskać choć śladową kontrolę nad huncwotami? Ci nawet pod stałym nadzorem wszystkich aurorów z ministerstwa znaleźliby sposób by się wymknąć i dyrektor na pewno świetnie to wiedział. Chciał wzbudzić w nim poczucie winy? Było już za późno; jego sumienie wrzało z każdym rzuconym przez przyjaciół zaklęciem, ale – bądźmy szczerzy – co mógł zrobić? Kazać im przestać? I tak by nie posłuchali. Odjąć punkty? I tak by tego nie zrobił. A oni o tym wiedzieli. Nagle jego oczom ukazała się burza rudozłotych loków, a potem łups! Leżał już na ziemi.

 - Przepraszam – powiedział do dziewczyny, podnosząc się z ziemi.

Już tak miał. Nauczył się przepraszać, nawet jeśli nie był niczemu winny, dokładnie tak jak teraz. Rudowłosa rzuciła mu nieodgadnione spojrzenie zielonych oczu, i wtedy Remus ją rozpoznał; to była ta znajoma Smarke... znaczy Sverusa, poprawił się szybko w myślach.

 - Nie zauważyłam cię – wyjaśniła cichym, melodyjnym głosem. Nie były to przeprosiny.
 - Jestem Remus. - wyciągnął rękę na powitanie. - A ty... Lily, tak?

Znowu wbiła w niego to swoje świdrujące spojrzenie, które wydawało się być tym razem rozbawione.

 - Wiem kim jesteś. I wiem po co przyszedłeś. - wskazała dłonią najpierw na jego odznakę, a później na swoją. - Wejdziemy?

Machinalnie pokiwał głową, starając się otwarcie na nią nie gapić. Nie żeby był próżny, ale zazwyczaj dziewczyny widząc go, kojarzyły też jego przyjaciół, co powodowało niezliczone rumieńce i jąkania. Lily Evans – bo właśnie uświadomił sobie, jak dziewczyna się nazywa - zdawała się być niemal tak samo pewna siebie jak James czy Syriusz. Więc jakim cudem nikt jeszcze na nią nie zwrócił uwagi?



***



Lily opadła na krzesło obok szóstorocznego prefekta krukonów i odetchnęła głęboko. Może nieco zbyt głośno. Zignorowała kilka zdziwionych spojrzeń pod swoim adresem, starając się uspokoić swoje serce. Właśnie rozmawiała z Remusem Lupinem i – o dziwo – nie zrobiła z siebie takiej kretynki jak zazwyczaj kiedy rozmawiała... no cóż, z kimkolwiek. Jasne, nie powiedziała za dużo, ale jej zmysł biernego obserwatora nie dał o sobie znać tak dotkliwie jak zazwyczaj. Choć oczywiście mogło być lepiej. Ale on był popularny. Przyjaźnił się Potterem i Blackiem, to że się w ogóle do niej odezwał było cudem samym w sobie. No, chyba, że koledzy nie zdążyli go jeszcze zarazić swoim egocentryzmem, lub Lupin wykazywał jakiś rodzaj zadziwiająco wytrzymałych przeciwciał. Tak, czy tak, na swoje usprawiedliwienie miała szok. Poza tym, kiedy człowiek spodziewa się, że lada chwila, oberwie czymś w twarz, to nie w głowie mu gadki-szmatki o pogodzie. Czy on naprawdę nie zdawał sobie sprawy z czyją przyjaciółką rozmawia? Miała pełne prawo go nienawidzić, a on się do niej uśmiecha! Takim oto sposobem – ukryta za maską obojętności – kontemplowała osobę Remusa Lupina, nie zauważając, że właśnie się do niej zbliża. I uśmiecha się. I siada obok niej. A ona miała nadzieję na spokojnie spędzoną godzinę. Och, szlag by to.





***



 - Ale chyba nie myślicie, że Lunio będzie próbował nas powstrzymywać? - zapytał Peter cichym głosikiem.

Coś w wyrazie jego twarzy mówiło James'owi, że chłopak ma nadzieję, iż tak właśnie będzie. Z jakiegoś powodu strasznie go to wkurzyło.

 - Wyluzuj Glizdek, Remus to huncwot z krwi i kości. Nie da się przekonać byle plakietką – stwierdził Syriusz przyglądając się przechodzącej korytarzem grupce dziewczyn.

Rogacz pokiwał głową na znak zgody, nie przestając bawić się różdżką. Coraz lepiej rozumiał Łapę i jego irytację. Pociąg ledwie ruszył, a on już miał ochotę coś zaplanować. Jednak bez Lunatyka w roli stratega, szło im wyjątkowo opornie. Zerknął na twarze przyjaciół; bezbrzeżnie znużone, prawdopodobnie były kopią jego miny. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, zadecydował.

 - Dobra, mam pomysł.



***



 - Więc pamiętajcie: włóczenie się po zamku w nocy, minus dwadzieścia punktów, obrażanie prefekta minus dziesięć, przyłapanie na przenoszeniu przez korytarz zakazanych przedmiotów minus piętnaście punktów... - głos Amosa Diggory'ego niósł się po przedziale, a Lily umierała z nudów.

Z każdą sekundą była coraz bardziej przekonana, że zrobienie awantury u Dumbledore'a i w konsekwencji miesięczny szlaban, to wręcz wspaniała alternatywa dla niesamowicie nudnych spotkań prefektów. Nawet jeśli prowadził jej Amos Diggory, który mimo wielkiej urody, nie miał za grosz osobowości. No bo naprawdę, kto normalny odczytywałby liczącą ponad dwieście punktów listę zakazanych przedmiotów? I to trzy razy, żeby „zapadło wam w pamięć”. Lily naprawdę miała dość. Jak na razie, jej prefektura przebiegała dokładnie tak, jak to sobie wyobraziła: irytująco i bez wyrazu. Jedynym zaskoczeniem, była cisza ze strony krzesła po jej prawej gdzie siedział Lupin. Nie rozmawiał, nie żartował, nie śmiał się. Aż zaczęła się zastanawiać, czy czasem źle go nie oceniła. Zazwyczaj po prostu omijała tę rozgadaną grupkę wzrokiem, wszystkich pakując do jednego worka. Błąd, Lily. Tak, to trzeba zdecydowanie naprawić. Ale może nie teraz, pomyślała widząc nienaturalnie uprzejmy uśmiech, wykwitający na twarzy Remusa. Taa, później, obiecała sobie, zdecydowanie później.



Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą kolejną zapchajdziurę, która jednak musiała sie tu pojawić. Liczę na wybaczenie, ze względu na dość szybkie dodanie owego zapychacza.
Pozdawiam i tradycyjnie proszę o komentarze.

10 komentarzy:

  1. Czyli Severus i Lily się pogodzili czy nie? Bo nie bardzo jestem pewien :D
    Huncwoci coś kombinują... jak zwykle :) Pewnie to będzie coś związane ze Snape'em.
    Wnioskuję, że jak dotąd Lily nie znała się z Huncwotami. Ciekawe, co między nimi dalej będzie.
    Szybko dodałaś kolejny rozdział, z czego bardzo się cieszę, ale proszę, niech już będą w tym Hogwarcie :D Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to wszystko sie wyjaśni juz niedługo naprawdę ;)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. Dziewczyno, jaka zapchajdziura? Jesteś zbyt krytyczna dla siebie. Wiedz, że dla nas to jest cudowne, że piszesz i jeszcze tak szybko dodajesz notki.
    Ta sprawa pomiędzy Severusem a Lily mnie nurtuje. Też nie jestem pewna, czy są oni pogodzeni czy nie.
    Ciekawi mnie również co też wymyślił nasz kochany James i kiedy dojdzie do sytuacji Lily vs. Potter i kiedy nasza Evans przekona się do Lupina.
    Z niecierpliwością czekam na olejny rozdział.
    Pozdrawiam :)
    Tosh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Dzięki! Może i jestem krytyczna, ale staram sie pisać jak najlepiej i mimo że zwykle jestem obiektywna, to siebie nie umiem ocenić. Cierpliwości, wszystko się wyjaśni ;>
      Dzięki za komentarz !

      Usuń
  3. Mrrrr bardzo mi się podoba twój blog i ten rozdział. Szczerze? Jesteś zbyt krytyczna do siebie. To nie jest żadna zapchajdziura tylko cudowny rozdzialik!
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Paulla K
    Ps. Zapraszam do mnie dorcasihuncwoci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś kochana! Uznałam to za zapchajdziurę bo za dużo się nie dzieje, ani nie wyjaśnia, ale strasznie sie cieszę że mimo to sie podobało. Co do tego samokrytyzmu to ja nie umiem inaczej i wszystko co napiszę jest dla mnie złe. Także straszne dzięki za te podnoszące na duchu komentarze ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, wchodzę sobie tu spokojnie i widzę nowy rozdział :D Świetnie, poprawiłam sobie humor po dzisiejszej żałosnej maturze ;_;
    Więc zacznę może od błędów, jakie mi się rzuciły:
    1. "- Przeprosić o to, że rzuciłeś we mnie eliksirem?" - Chyba lepiej brzmiałoby "Przeprosić za to"
    2."Nagle jego oczom ukazała się rudozłotych loków" - zjedzone słowo, "burza", jak sądzę
    3. "prefektóra" - jesteś pewna, że tu powinno być takie "ó" - znaczy, ja nie jestem, ale tak mi się coś zdaje, że jednak "u", chociaż ekspertem nie jestem, być może masz rację :)
    4. "Błąd Lily." - przecinek pomiędzy, jak sądzę
    Dobra, a teraz przejdźmy do właściwej części komentarza. Ja bym tego zapchajdziurą nie nazwała. Zgadzam się z przedmówcami, że chyba jesteś dla siebie zbyt krytyczna. Chyba każdy kto pisze rozumie, że MUSZĄ się pojawiać fragmenty, w których niewiele się dzieje, ale nie oznacza to jednocześnie, że one niczego nie wnoszą, albo że nie są ciekawe - jeśli umiejętnie się to rozegra, to i z takiej, jak Ty to mówisz zapchajdziury może wyjść coś całkiem dla oka przyjemnego i tak też właśnie się stało w tym wypadku :)
    Fajnie przybliżasz nam charakter Lily. W ogóle tutaj wydała mi się podobna trochę do mojej Sig, taka pani "błagaj mnie o wybaczenie, chcę patrzeć jak się przede mną płaszczysz" - i bardzo mi się to podoba. W ogóle też strasznie mi się podobała taka różnica punktów widzenia, że tak powiem, którą ładnie udało Ci się podkreślić (sama staram się robić to u siebie, ale jak mi to wychodzi, to sama zobaczysz za parę rozdziałów) - Remus widzi Lily jako osobę niezmiernie pewną siebie, a Lily natomiast ma w tej kwestii zupełnie inne zdanie. Lubię takie różne punkty widzenia, bo każdy może sobie wybrać "ten właściwy" wedle własnej woli.
    No i w ogóle smaczek w postaci Diggory'ego - takie niby nic, aczkolwiek wydało mi się to po prostu ciekawą, oryginalną wstawką.
    Chciałam jeszcze tylko dodać, że Twój Remus przekonuje mnie jak nikt inny. No i jeszcze jego rola stratega, taki szczególik, ale ładny :) Severus w sumie też naprawdę co raz bardziej interesującą postacią mi się dzięki Tobie wydaje.
    No i jeszcze fragmencik o Huncwotach, którzy już coś knują. Bardzo mi się podoba, jak ich przedstawiasz. Są aż do bólu naturalni i prawdopodobni.
    No, nie wiem ile mi tego wyszło i ile czasu nad tym siedziałam, ale było warto :D Z resztą w ogóle mam dziś produktywny inaczej dzień, czytam fanfiki, 5 rozdziałów Władcy Pierścieni za mną, 2 rozdziały mojego tekstu dopisane, a do matury z angielskiego nie powtórzyłam nic ;n;
    Podsumowując, jak zwykle mi się podobało, no ale - czy spodziewałaś się w ogóle czegoś innego? Trzymasz poziom, cały czas i możesz sobie pogratulować :)
    Dużo weny, dużo wolnego czasu, cobym się może doczekała równie szybko kolejnego rozdziału :D
    Pozdrawiam serdecznie :D
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione. Sama nie byłam szczerze mówiąc pewna co do tej "prefektóry", więc uwierzę Ci na słowo ;)
      Przyznam się bez bicia, że kiedy tylko zobaczyłam, że jest nowy komentarz, miałam nadzieję na Twój.
      Może i jestem krytyczna, ale podam taki przykład "z życia wzięty". Miałam nadzieję coś dzisiaj napisać, ale wcześniej weszłam na kilka blogów i tak strasznie mnie zdołowały, że nie dałam rady. Już wyjaśniam: czytajac Wasze komentarze, nabieram pewności siebie i myślę, że jestem dobra. Kiedy czytam jakiś dobry blog od razu porównuję go do swojego i trochękiepsko na tym wychodzę. Wiem, wiem, nie powinno sie tak porównywać, ale ja nie umiem!
      Tak, Lily jest dokłądnie taka jak mówisz ;D Ona po prostu jest niepewna siebie (ciekawe o kim to ma?) i lubi zgryźliwymi komentarzami podrasowywac sobie ego. I tym błagaj-mnie-o-wybaczenie, też. Uwielbiam Siggy (ach, jak mi się to podoba ;P) i cieszy mnie to porównanie.
      Ta różnica punktów wyszła tak jakoś "w praniu", ale to mi się spodobało. Lily może wydawać sie arogancka, ale w głębi duszy... Och, robię sie patetyczna XD
      Tak, z Diggorym będzie jeszcze mały wątek, nie powiem więcej, bo byłby spojler ;)
      Naprawdę Remus mi wyszedł? Ja się bałam o niego i huncwotów, że będą nienaturalni, tak jak widywałam na niektórych blogach, uff...
      Ach, mój Sev, tak. Wiesz, oni w gruncie rzeczy, byli tacy sami jak my wszyscy, tylko żyli w naprawdę trudych czasach i dołączając do tego problemy rodzinne i te z rówiesnikami... auć!
      Rozumiem cię. Ja mam na głowie DSD (niemiecki) i trzy strony słowek do nauczenia i co robię? Piszę. Znowu.
      Pozdrawiam i straszne dzięki za komentarz!

      Usuń
  6. Więc na początku powtórzę to co wszyscy przede mną, a mianowicie, że jesteś zbyt krytyczna wobec siebie. Twój styl pisania bardzo mi się podoba, co chyba piszę za każdym razem :) Twój Remus jest dokładnie taki jakim go sobie wyobrażam i też staram się tak go przedstawić. Miły, przyjacielski, niby cały czas na uboczu, ale tak na prawdę mózg operacji.
    Pozdrawiam i życzę weny, bo już nie mogę się doczekać kolejnej notki :)
    Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie wiecie jak dobrze mi robią te komplementy, aż człowiekowi chce sie otwierać Worda ;)
    Cieszę się, że Remus mi wyszedł, naprawdę się bałam, że będzie sztuczny. No i, jako ten najbystrzejszy, to chyba normalne, że był mózgiem. Albo to ja już zgłupiałam ^^
    Dzięki za komentarz!

    OdpowiedzUsuń