"Czasem trzeba wybaczyć, choć przepraszam, było nieme"
Przed nią
stał Severus Snape ze skruchą wypisaną na twarzy. Lily uniosła
brwi i założyła ręce na piersi, opierając się pokusie rzucenia
przyjacielowi na szyję.
- Lily... - chłopak zająknął się.
Dziewczyna zaczęła przytupywać nogą, jawnie okazując irytację,
choć jej serce zabiło szybciej; nadal go obchodziła, nie obraził
się na nią.
- Zachowałem się jak kretyn...
- To ci nowość – wtrąciła złośliwie.
Wąskie
usta chłopaka rozciągnęły się w niemal niewidocznym uśmiechu.
Znał Lily nie od dziś i wiedział, że jej złośliwości to dobry
znak. Chłodna obojętność w jej wykonaniu była o wiele gorsza. Z
wściekłą Evans potrafił dać sobie radę, ale kiedy przestawała
się odzywać – to dopiero był problem. A ona oczywiście
wiedziała, że on wie. I kazała mu ciągnąć tę rozmowę, bo
miała ochotę popatrzeć jak prosi o wybaczenie.
- Ja... hm, chciałem cię, przep...porozmawiać... - urwał widząc, że dziewczyna unosi rękę.
- Przeprosić za to, że rzuciłeś we mnie eliksirem? No wiesz, tym wyżerającym skórę do kości? A może porozmawiać o tym, jak nazwałeś mnie zdrajczynią? - zatrzepotała rzęsami.
Severus
drgnął, jakby go uderzyła, co wywołało w niej nagłe wyrzuty
sumienia. Zawsze pocieszali siebie nawzajem, nie chciała go teraz
dobijać. I nie ważne, że to wszystko była prawda.
- Co powiesz na nierozmawianie? - Dziewczyna weszła do pociągu i szybkim krokiem zaczęła przemierzać korytarz. - Uwierz mi, nierozmawianie jest świetnym wyjściem z wielu sytuacji. No i nie chcemy przecież, żebyś stracił swoją łatkę podłego drania co? - spytała z pokrętnym uśmieszkiem.
Chłopak
przewrócił oczami, ale Lily zauważyła igrający na jego wargach
uśmiech. Nagle zatrzymała się przed jednym z przedziałów i
stanęła przodem do przyjaciela. Na jej twarz wstąpiła powaga, a
na jego ramieniu wylądowała smukła dłoń dziewczyny.
- Ale pamiętaj, teraz jestem prefektem. Czyli koniec z pokątnym warzeniem eliksirów, masz przestrzegać zasad! - upomniała go surowo.
Severus
wyglądał jakby nagle ktoś mu powiedział, że Boże Narodzenie
zostało odwołane. Albo – jako że jej przyjaciel nie znosił
„tego całego pretensjonalnego kiczu” - nadeszły wcześniej.
Lily mrugnęła do niego i - by miał pewność, że żartuje,
powiedział:
- Mam cię! - po czym teatralnie machając końcówkami palców, zatrzasnęła za sobą drzwi od przedziału.
***
Lekko
zmieszany przemierzał korytarz, w poszukiwaniu przedziału
prefektów. Jego przyjaciele nic nie powiedzieli na widok odznaki;
mało tego, wyglądało nawet, że się ucieszyli. Jak to James mówił
– zawsze dobrze jest mieć wtyki. Kiedy opuszczał przedział, miny
im trochę zrzedły, ale starali się nie tracić swojego animuszu.
Tak więc teraz Remus, obarczony brzemieniem plakietki i wielkiego
poczucia winy, szedł, szukając miejsca zebrania. Naprawdę nie
wiedział co Dumbledore chciał osiągnąć, powierzając mu te
funkcję. Miał nadzieję zyskać choć śladową kontrolę nad
huncwotami? Ci nawet pod stałym nadzorem wszystkich aurorów z
ministerstwa znaleźliby sposób by się wymknąć i dyrektor na
pewno świetnie to wiedział. Chciał wzbudzić w nim poczucie winy?
Było już za późno; jego sumienie wrzało z każdym rzuconym przez
przyjaciół zaklęciem, ale – bądźmy szczerzy – co mógł
zrobić? Kazać im przestać? I tak by nie posłuchali. Odjąć
punkty? I tak by tego nie zrobił. A oni o tym wiedzieli. Nagle jego
oczom ukazała się burza rudozłotych loków, a potem łups! Leżał już
na ziemi.
- Przepraszam – powiedział do dziewczyny, podnosząc się z ziemi.
Już tak
miał. Nauczył się przepraszać, nawet jeśli nie był niczemu
winny, dokładnie tak jak teraz. Rudowłosa rzuciła mu nieodgadnione
spojrzenie zielonych oczu, i wtedy Remus ją rozpoznał; to była ta
znajoma Smarke... znaczy Sverusa, poprawił się szybko w myślach.
- Nie zauważyłam cię – wyjaśniła cichym, melodyjnym głosem. Nie były to przeprosiny.
- Jestem Remus. - wyciągnął rękę na powitanie. - A ty... Lily, tak?
Znowu
wbiła w niego to swoje świdrujące spojrzenie, które wydawało się
być tym razem rozbawione.
- Wiem kim jesteś. I wiem po co przyszedłeś. - wskazała dłonią najpierw na jego odznakę, a później na swoją. - Wejdziemy?
Machinalnie pokiwał głową, starając się otwarcie na nią nie
gapić. Nie żeby był próżny, ale zazwyczaj dziewczyny widząc go,
kojarzyły też jego przyjaciół, co powodowało niezliczone
rumieńce i jąkania. Lily Evans – bo właśnie uświadomił sobie,
jak dziewczyna się nazywa - zdawała się być niemal tak samo
pewna siebie jak James czy Syriusz. Więc jakim cudem nikt jeszcze na
nią nie zwrócił uwagi?
***
Lily
opadła na krzesło obok szóstorocznego prefekta krukonów i
odetchnęła głęboko. Może nieco zbyt głośno. Zignorowała kilka
zdziwionych spojrzeń pod swoim adresem, starając się uspokoić
swoje serce. Właśnie rozmawiała z Remusem Lupinem i – o dziwo –
nie zrobiła z siebie takiej kretynki jak zazwyczaj kiedy
rozmawiała... no cóż, z kimkolwiek. Jasne, nie powiedziała za
dużo, ale jej zmysł biernego obserwatora nie dał o sobie znać tak
dotkliwie jak zazwyczaj. Choć oczywiście mogło być lepiej. Ale on
był popularny. Przyjaźnił się Potterem i Blackiem, to że się w
ogóle do niej odezwał było cudem samym w sobie. No, chyba, że
koledzy nie zdążyli go jeszcze zarazić swoim egocentryzmem, lub
Lupin wykazywał jakiś rodzaj zadziwiająco wytrzymałych
przeciwciał. Tak, czy tak, na swoje usprawiedliwienie miała szok.
Poza tym, kiedy człowiek spodziewa się, że lada chwila, oberwie
czymś w twarz, to nie w głowie mu gadki-szmatki o pogodzie. Czy on
naprawdę nie zdawał sobie sprawy z czyją przyjaciółką rozmawia?
Miała pełne prawo go nienawidzić, a on się do niej uśmiecha!
Takim oto sposobem – ukryta za maską obojętności –
kontemplowała osobę Remusa Lupina, nie zauważając, że właśnie
się do niej zbliża. I uśmiecha się. I siada obok niej. A ona
miała nadzieję na spokojnie spędzoną godzinę. Och, szlag by to.
***
- Ale chyba nie myślicie, że Lunio będzie próbował nas powstrzymywać? - zapytał Peter cichym głosikiem.
Coś w
wyrazie jego twarzy mówiło James'owi, że chłopak ma nadzieję, iż
tak właśnie będzie. Z jakiegoś powodu strasznie go to wkurzyło.
- Wyluzuj Glizdek, Remus to huncwot z krwi i kości. Nie da się przekonać byle plakietką – stwierdził Syriusz przyglądając się przechodzącej korytarzem grupce dziewczyn.
Rogacz
pokiwał głową na znak zgody, nie przestając bawić się różdżką.
Coraz lepiej rozumiał Łapę i jego irytację. Pociąg ledwie
ruszył, a on już miał ochotę coś zaplanować. Jednak bez
Lunatyka w roli stratega, szło im wyjątkowo opornie. Zerknął na
twarze przyjaciół; bezbrzeżnie znużone, prawdopodobnie były
kopią jego miny. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, zadecydował.
- Dobra, mam pomysł.
***
- Więc pamiętajcie: włóczenie się po zamku w nocy, minus dwadzieścia punktów, obrażanie prefekta minus dziesięć, przyłapanie na przenoszeniu przez korytarz zakazanych przedmiotów minus piętnaście punktów... - głos Amosa Diggory'ego niósł się po przedziale, a Lily umierała z nudów.
Z każdą
sekundą była coraz bardziej przekonana, że zrobienie awantury u
Dumbledore'a i w konsekwencji miesięczny szlaban, to wręcz
wspaniała alternatywa dla niesamowicie nudnych spotkań prefektów.
Nawet jeśli prowadził jej Amos Diggory, który mimo wielkiej urody,
nie miał za grosz osobowości. No bo naprawdę, kto normalny
odczytywałby liczącą ponad dwieście punktów listę zakazanych
przedmiotów? I to trzy razy, żeby „zapadło wam w pamięć”.
Lily naprawdę miała dość. Jak na razie, jej prefektura
przebiegała dokładnie tak, jak to sobie wyobraziła: irytująco i
bez wyrazu. Jedynym zaskoczeniem, była cisza ze strony krzesła po
jej prawej gdzie siedział Lupin. Nie rozmawiał, nie żartował, nie
śmiał się. Aż zaczęła się zastanawiać, czy czasem źle go nie
oceniła. Zazwyczaj po prostu omijała tę rozgadaną grupkę
wzrokiem, wszystkich pakując do jednego worka. Błąd, Lily. Tak,
to trzeba zdecydowanie naprawić. Ale może nie teraz, pomyślała
widząc nienaturalnie uprzejmy uśmiech, wykwitający na twarzy
Remusa. Taa, później, obiecała sobie, zdecydowanie później.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą kolejną zapchajdziurę, która jednak musiała sie tu pojawić. Liczę na wybaczenie, ze względu na dość szybkie dodanie owego zapychacza.
Pozdawiam i tradycyjnie proszę o komentarze.
Czyli Severus i Lily się pogodzili czy nie? Bo nie bardzo jestem pewien :D
OdpowiedzUsuńHuncwoci coś kombinują... jak zwykle :) Pewnie to będzie coś związane ze Snape'em.
Wnioskuję, że jak dotąd Lily nie znała się z Huncwotami. Ciekawe, co między nimi dalej będzie.
Szybko dodałaś kolejny rozdział, z czego bardzo się cieszę, ale proszę, niech już będą w tym Hogwarcie :D Weny!
Spokojnie, to wszystko sie wyjaśni juz niedługo naprawdę ;)
UsuńDzięki za komentarz!
Dziewczyno, jaka zapchajdziura? Jesteś zbyt krytyczna dla siebie. Wiedz, że dla nas to jest cudowne, że piszesz i jeszcze tak szybko dodajesz notki.
OdpowiedzUsuńTa sprawa pomiędzy Severusem a Lily mnie nurtuje. Też nie jestem pewna, czy są oni pogodzeni czy nie.
Ciekawi mnie również co też wymyślił nasz kochany James i kiedy dojdzie do sytuacji Lily vs. Potter i kiedy nasza Evans przekona się do Lupina.
Z niecierpliwością czekam na olejny rozdział.
Pozdrawiam :)
Tosh
Naprawdę? Dzięki! Może i jestem krytyczna, ale staram sie pisać jak najlepiej i mimo że zwykle jestem obiektywna, to siebie nie umiem ocenić. Cierpliwości, wszystko się wyjaśni ;>
UsuńDzięki za komentarz !
Mrrrr bardzo mi się podoba twój blog i ten rozdział. Szczerze? Jesteś zbyt krytyczna do siebie. To nie jest żadna zapchajdziura tylko cudowny rozdzialik!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Paulla K
Ps. Zapraszam do mnie dorcasihuncwoci.blogspot.com
Jesteś kochana! Uznałam to za zapchajdziurę bo za dużo się nie dzieje, ani nie wyjaśnia, ale strasznie sie cieszę że mimo to sie podobało. Co do tego samokrytyzmu to ja nie umiem inaczej i wszystko co napiszę jest dla mnie złe. Także straszne dzięki za te podnoszące na duchu komentarze ;D
OdpowiedzUsuńNo proszę, wchodzę sobie tu spokojnie i widzę nowy rozdział :D Świetnie, poprawiłam sobie humor po dzisiejszej żałosnej maturze ;_;
OdpowiedzUsuńWięc zacznę może od błędów, jakie mi się rzuciły:
1. "- Przeprosić o to, że rzuciłeś we mnie eliksirem?" - Chyba lepiej brzmiałoby "Przeprosić za to"
2."Nagle jego oczom ukazała się rudozłotych loków" - zjedzone słowo, "burza", jak sądzę
3. "prefektóra" - jesteś pewna, że tu powinno być takie "ó" - znaczy, ja nie jestem, ale tak mi się coś zdaje, że jednak "u", chociaż ekspertem nie jestem, być może masz rację :)
4. "Błąd Lily." - przecinek pomiędzy, jak sądzę
Dobra, a teraz przejdźmy do właściwej części komentarza. Ja bym tego zapchajdziurą nie nazwała. Zgadzam się z przedmówcami, że chyba jesteś dla siebie zbyt krytyczna. Chyba każdy kto pisze rozumie, że MUSZĄ się pojawiać fragmenty, w których niewiele się dzieje, ale nie oznacza to jednocześnie, że one niczego nie wnoszą, albo że nie są ciekawe - jeśli umiejętnie się to rozegra, to i z takiej, jak Ty to mówisz zapchajdziury może wyjść coś całkiem dla oka przyjemnego i tak też właśnie się stało w tym wypadku :)
Fajnie przybliżasz nam charakter Lily. W ogóle tutaj wydała mi się podobna trochę do mojej Sig, taka pani "błagaj mnie o wybaczenie, chcę patrzeć jak się przede mną płaszczysz" - i bardzo mi się to podoba. W ogóle też strasznie mi się podobała taka różnica punktów widzenia, że tak powiem, którą ładnie udało Ci się podkreślić (sama staram się robić to u siebie, ale jak mi to wychodzi, to sama zobaczysz za parę rozdziałów) - Remus widzi Lily jako osobę niezmiernie pewną siebie, a Lily natomiast ma w tej kwestii zupełnie inne zdanie. Lubię takie różne punkty widzenia, bo każdy może sobie wybrać "ten właściwy" wedle własnej woli.
No i w ogóle smaczek w postaci Diggory'ego - takie niby nic, aczkolwiek wydało mi się to po prostu ciekawą, oryginalną wstawką.
Chciałam jeszcze tylko dodać, że Twój Remus przekonuje mnie jak nikt inny. No i jeszcze jego rola stratega, taki szczególik, ale ładny :) Severus w sumie też naprawdę co raz bardziej interesującą postacią mi się dzięki Tobie wydaje.
No i jeszcze fragmencik o Huncwotach, którzy już coś knują. Bardzo mi się podoba, jak ich przedstawiasz. Są aż do bólu naturalni i prawdopodobni.
No, nie wiem ile mi tego wyszło i ile czasu nad tym siedziałam, ale było warto :D Z resztą w ogóle mam dziś produktywny inaczej dzień, czytam fanfiki, 5 rozdziałów Władcy Pierścieni za mną, 2 rozdziały mojego tekstu dopisane, a do matury z angielskiego nie powtórzyłam nic ;n;
Podsumowując, jak zwykle mi się podobało, no ale - czy spodziewałaś się w ogóle czegoś innego? Trzymasz poziom, cały czas i możesz sobie pogratulować :)
Dużo weny, dużo wolnego czasu, cobym się może doczekała równie szybko kolejnego rozdziału :D
Pozdrawiam serdecznie :D
Freyja
Poprawione. Sama nie byłam szczerze mówiąc pewna co do tej "prefektóry", więc uwierzę Ci na słowo ;)
UsuńPrzyznam się bez bicia, że kiedy tylko zobaczyłam, że jest nowy komentarz, miałam nadzieję na Twój.
Może i jestem krytyczna, ale podam taki przykład "z życia wzięty". Miałam nadzieję coś dzisiaj napisać, ale wcześniej weszłam na kilka blogów i tak strasznie mnie zdołowały, że nie dałam rady. Już wyjaśniam: czytajac Wasze komentarze, nabieram pewności siebie i myślę, że jestem dobra. Kiedy czytam jakiś dobry blog od razu porównuję go do swojego i trochękiepsko na tym wychodzę. Wiem, wiem, nie powinno sie tak porównywać, ale ja nie umiem!
Tak, Lily jest dokłądnie taka jak mówisz ;D Ona po prostu jest niepewna siebie (ciekawe o kim to ma?) i lubi zgryźliwymi komentarzami podrasowywac sobie ego. I tym błagaj-mnie-o-wybaczenie, też. Uwielbiam Siggy (ach, jak mi się to podoba ;P) i cieszy mnie to porównanie.
Ta różnica punktów wyszła tak jakoś "w praniu", ale to mi się spodobało. Lily może wydawać sie arogancka, ale w głębi duszy... Och, robię sie patetyczna XD
Tak, z Diggorym będzie jeszcze mały wątek, nie powiem więcej, bo byłby spojler ;)
Naprawdę Remus mi wyszedł? Ja się bałam o niego i huncwotów, że będą nienaturalni, tak jak widywałam na niektórych blogach, uff...
Ach, mój Sev, tak. Wiesz, oni w gruncie rzeczy, byli tacy sami jak my wszyscy, tylko żyli w naprawdę trudych czasach i dołączając do tego problemy rodzinne i te z rówiesnikami... auć!
Rozumiem cię. Ja mam na głowie DSD (niemiecki) i trzy strony słowek do nauczenia i co robię? Piszę. Znowu.
Pozdrawiam i straszne dzięki za komentarz!
Więc na początku powtórzę to co wszyscy przede mną, a mianowicie, że jesteś zbyt krytyczna wobec siebie. Twój styl pisania bardzo mi się podoba, co chyba piszę za każdym razem :) Twój Remus jest dokładnie taki jakim go sobie wyobrażam i też staram się tak go przedstawić. Miły, przyjacielski, niby cały czas na uboczu, ale tak na prawdę mózg operacji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, bo już nie mogę się doczekać kolejnej notki :)
Dorcas
Nawet nie wiecie jak dobrze mi robią te komplementy, aż człowiekowi chce sie otwierać Worda ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Remus mi wyszedł, naprawdę się bałam, że będzie sztuczny. No i, jako ten najbystrzejszy, to chyba normalne, że był mózgiem. Albo to ja już zgłupiałam ^^
Dzięki za komentarz!