sobota, 16 listopada 2013

Rozdział IV

"Przeznaczenie jest pojęciem przerażającym. Nie chcę być skazana przez los. Chcę wybierać."
         
         
          Lily oparła się o zamknięte drzwi swojego pokoju. W sumie nie nie rozumiała dlaczego nadal się tym przejmowała. Przedstawiciel ministerstwa Rufus Scrimgeour był bardzo uprzejmy. Jak gdyby nigdy nic, podał eliksir uspokajający jej matce, po czym jednym ruchem ręki rzucił Obliviate na Briana. Teraz mężczyzna był przekonany, że został uderzony przez Petunię patelnią w głowę i zemdlał. Jak miałoby do tego dojść, Lily nie miała pojęcia, ale najwyraźniej chłopak jej matki, należał do tego samego gatunku ludzi co Tunia. Obydwoje potrafiliby spojrzeć na McGonagall zmieniającą się w kota i stwierdzić, że na pewno musiało im się coś przewidzieć. To wszystko bledło jednak w obliczu tego, co powiedział później, kiedy kuchnia już opustoszała. Scrimgeour, z trudem maskując irytację, wyjaśnił jej, że jeszcze jedna tego typu „sztuczka”, grozi wydaleniem ze szkoły. Patrząc na pełne urazy spojrzenie,jakim ją taksował, Lily poznała, że prawdopodobnie był tylko trybikiem w wielkiej machinie ministerstwa (i, prawdę mówiąc, tylko to powstrzymało ją od złośliwego komentarza, nie chciała biedakowi jeszcze dokładać). No bo kogo innego wysyłaliby, żeby uspokoił jakąś rozhisteryzowaną mugolską rodzinę? A jego wzrok zdawał się ją o to obwiniać i może rzeczywiście miał rację, myślała, rzucając się na idealnie zaścielone łóżko. Tak w bardzo małym stopniu. No bo, to jej magia zareagowała, a oni nie mogli jej za to winić. Prawda? Jednak ten irytujący głosik w jej głowie, mówił jej, że wcale nie miała racji. I po raz kolejny wróciły do niej słowa Ojca. W magicznym świecie, nie ważne jak bardzo różniłby się od tego, w którym się wychowała, też nie miała nic do powiedzenia. Była nikim. Dziwnym trafem, ponowne uświadomienie sobie tego faktu, było jeszcze bardziej bolesne. I wtedy, nie zważając na płynące jej po policzkach łzy, zasnęła.



***

          Petunia Evans z furią wciskała kolejne liczby na staroświeckim aparacie w kuchni. Ona znowu to zrobiła! Naprawdę za grosz przyzwoitości. Po raz kolejny nie mogła się powstrzymać, żeby nie pokazać, że jest lepsza, a ta jej „magia” sprawia, że jest kimś niezwykłym. A ona jak zwykle nie mogła nic poradzić na swoją zazdrość. Bo kto by nie zazdrościł? Lily była piękna. Lily była mądra. Lily była inteligentna. Lily była ciepła. Lily była troskliwa. Lily była zabawna. Lily była empatyczna. Lily była pomysłowa. Lily była wesoła. Lily była magiczna. Lily. Lily. Lily. Co czujecie? Irytację? Mdłości? A może znużenie słodką i zbyt idealną Lily? Petunia czuła to wszystko naraz. Ale, skoro już jesteśmy w temacie, istniała też inna strona młodszej Evansówny. Ta jej część była mroczna, tak wyprana z uczuć, że aż niebezpieczna. Och tak, perfekcyjna pana Evans chowała pod przykrywką doskonałości naprawdę brzydki sekret. A Petunia doskonale znała wszystkie pikantne szczegóły. Czy było jej żal siostry? Niespecjalnie. Tak się kończy zbytnie zwracanie na siebie uwagi. Za to, co przed chwilą się stało, nie została jednak ukarana. A przecież to, co złego zrobimy, to do nas wróci, prawda? Już ona zamierzała o to zadbać.



***

          Sufit w jej pokoju był popękany. Wcześniej tego nie zaważyła, ale teraz, po dwugodzinnych oględzinach, nie wierzyła, że mogła to przegapić. Tak, pęknięcia zaczynały się tuż przy ścianie i ciągnęły się aż do drzwi, poprzez... Och, jakie to żałosne! Naprawdę leżała na łóżku o - spojrzała na zegarek stojący na etażerce – czwartej w nocy i gapiła się na sufit? I to wszystko przez jedno głupie użycie magii. Jednak to nie możliwość wyrzucenia z Hogwartu tak ją martwiła. W rzeczywistości,
powodem było to, że nawet nie planowała jej używać. To stało się zupełnie bez jej udziału, nie kontrolowała tego. A brak kontroli, przerażał Lily bardziej niż cokolwiek innego. Rozpoczęcie nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa, miało być nową kartą w jej życiu. Oznaczał nową Lily Evans, a nowa ona, miała całkowitą kontrolę. Nad wszystkim. I nie miała zamiaru pozwolić by ktoś jej to odebrał. Okazało się, że nikt nie musiał. To ironia, jej własna magia obróciła się przeciwko niej. Lily zganiła się; nie powinna o tym myśleć, niedługo znowu znajdzie się w Hogwarcie, a życie wkroczy na właściwe tory i wszystko będzie w porządku, uspokoiła się. A tymczasem, musi coś zrobić, bo tej nocy już na pewno nie zaśnie. Świt zastał ją pochyloną nad książką i czytającą przedostatni rozdział podręcznika do transmutacji.



***



 - Chyba sobie żartujesz! Potrzebujemy tych pieniędzy, teraz! Nie możesz przegapić takiej okazji, do cholery!

- Skoro tak bardzo potrzebujemy pieniędzy to rusz się i znajdź pracę, ty...

          Później usłyszał już tylko głuchy dźwięk uderzenia, szybkie kroki i trzaśnięcie drzwiami do mieszkania. Severus zsunął się z łóżka, a potem ostrożnie, na wypadek gdyby to jednak jego ojciec został na w domu, otworzył drzwi. Widok, jaki powitał go na korytarzu był wstrząsający i okropny, ale wcale nie tak niespodziewany, jak można by pomyśleć. Dla innych ujrzenie rankiem w kuchni poobijanej, na wpół zemdlonej matki z krwawiącym nosem, byłoby szokiem. Dla niego to była norma. Ot, taki miły akcencik na dzień dobry. Jego ojciec nie zwykł okazywać litości, zwłaszcza kiedy ktoś go zdenerwował. Nienawidził swojego ojca. Teraz jednak fantazje na temat jego, mężczyzny i Cruciatusa musiały poczekać. Jego obowiązkiem było przecież, zająć się matką. Podszedł do magicznego kufra, w którym kobieta przechowywała lecznicze eliksiry. Biorąc od ręki różdżkę matki, poczuł nieprzyjemne mrowienie; winorośl i włos z ogona jednorożca, to zdecydowanie nie był jego typ. Mimo wszystko, bojąc się konsekwencji, które czekałyby go, gdyby użył swojej, wsadził końcówkę artefaktu do kufra, mrucząc „Accio”, a w jego ręce wylądowała szklana fiolka. Chłopka wlał do ust matki trochę eliksiru Wiggenowego, decydując się, że siniaki są zbyt małe, żeby marnować maści, zwłaszcza że po jego wyjeździe, prawdopodobnie będzie potrzebowała ich jeszcze bardziej. Przetransportował kobietę do salonu i położył na kanapie; nie chciał, żeby ojciec, wracając, natknął się na nią w łóżku. Severus westchnął, zauważając, że nadal trzyma pustą już fiolkę w ręce. To Lily wpadła na pomysł, żeby uwarzyć zapas leczniczych eliksirów i zabrać je do domu. Oczywiście, to było jeszcze kiedy ona ich potrzebowała, pomyślał z goryczą. Teraz mieszkała sobie w centrum Londynu w wygodnym mieszkaniu, zapominając powoli o przeszłości; o nim. O ile w szkole oddzielały ich domy i znajomi, o tyle na Spinners End - nieważne jak okropne przeżyli tu dzieciństwo – zawsze mieli siebie. Do czasu. I kiedy Severus niemal stracił nadzieję, w końcu już nic ich praktyczne nie łączyło, a przyjaźnie z dłuższym stażem rozpadały się z powodu różnych poglądów, Lily tu przyjechała. Jak gdyby nigdy nic weszła w jego życie, wywracając wszystko do góry nogami. Znowu. Powinien pamiętać, że o ile można wyciągnąć człowieka ze Spinners End, o tyle nie można wyciągnąć Spinners End z człowieka. Ale on o tym nie myślał, zbyt zajęty roztrząsaniem swojej głupoty z chwili, kiedy powiedział o parę słów za dużo. No bo kto by pomyślał, że tak się przejmie insynuacją, jakoby chciała go zostawić. Jego zarzuty zresztą też były irracjonalne, ale nie potrafił inaczej. Lily Evans była jego pierwszą przyjaciółką, a teraz się od niego oddalała. I najstraszniejsze w tym wszystkim było to, że nie mógł nic poradzić. A Severus Snape nienawidził bezczynności.



***

          Czas to dziwna rzecz. Kiedy chcemy żeby płynął jak najszybciej, wlecze się jakby specjalnie chciał zrobić nam na złość. Gdy zależy nam na tym, by zwolnił choć trochę, on pędzi jak na skrzydłach. Tak, czas to dziwna rzecz, ale czasami musimy po prostu zdać się na jego łaskę.

          Lily Evans nie mogła się doczekać wyjazdu do szkoły. Gdzieś w głębi duszy czuła, że to, iż tak bardzo nie może się doczekać opuszczenia rodzinnego domu nie brzmi najlepiej. Jednak jej to nie ruszało; chciała po prostu przejechać się ekspresem Londyn-Hogwart, najeść za wszystkie czasy na powitalnej uczcie, a potem rzucić beztrosko na łóżko w dormitorium i móc z czystym sumieniem stwierdzić, że jest w domu. Ku jej zdumieniu, w tym roku ostatnie dni lata minęły jej wyjątkowo szybko. W kalendarzyku, na którym zaznaczała dni do powrotu do szkoły, wkrótce zabrakło miejsca, bo oto nadeszła magiczna data: trzydziesty pierwszy sierpnia. Lily od rana chodziła jak w transie, sprawdzając co po chwila czy zapakowała wszystkie książki i czy jej plakietka prefekta aby na pewno leży na wierzchu. Musiałą przyznać, że ta cała prefektura na początku budziła w niej poważne wątpliwości. Nie lubiła zwracać na siebie uwagi, a wątpiła by obarczenie jej tą rolą, przeszło bez echa. Ale cóż, stało się i nie mogła nic na to poradzić, nie miała bynajmniej zamiaru wparować do gabinetu Dumbledore'a i żądać odwołania jej ze stanowiska. Ponadto, perspektywa wlepienia kilku szlabanów Potterowi i jego zgrai wydawała jej się niezwykle kusząca; może w końcu przestaliby dręczyć jej przyjaciół? Lily była zdania, że temu chłopakowi przydałoby coś, co sprowadziłoby jego ego do w miarę normalnego poziomu. Zmarszczyła brwi nagle zirytowana; od kiedy to zaczęła tak obsesyjnie przejmować się Potterem? Dorzuciła kilka książek do kufra, dziękując w duchu swojej zapobiegliwości, która kazała jej spakowac szkolny mundurek wcześniej. A James Potter na dobre wyleciał jej z głowy. Ten rok był dla niej bardzo istotny. SUMy i szansa by się wykazać, zanim zacznie szkolić się na aurora. Kładąc się do łóżka obiecała sobie, że piąta klasa będzie przełomowa. Nawet nie miała pojęcia jak bardzo.


Rozdział króciutki, taka zapchajdziura, ale nie chciałam od razu przeskakiwać na King Cross, i oto efekt. Na pewno jest mnóstwo błędów bo nie sprawdzałam, ale naprawdę nie mam czasu. Tradycyjnie proszę o komentarze. Sami wiecie jak to motywuje. Pozdrawiam.

19 komentarzy:

  1. No to jestem i w końcu, po walce z klawiaturą i nieposłusznym komputerem mogę skomentować.
    Raz, znalazłam takie coś: "Teraz jednak fantazje na temat jego, mężczyzny i Cruciatusa, musiał zająć się matką. Z magicznego kufra, który kobieta przechowywała lecznicze eliksiry. " - chyba widać o co mi chodzi :) Wiem, mówiłaś, że nie sprawdziłaś, ale to chyba zawsze łatwiej, jak ktoś powie, gdzie trzeba poprawić, czy coś. Więcej nie zauważyłam.
    Mówiłam już, że Twoja Lily bardzo do mnie przemawia - podoba mi się teraz jej chęć sprawowania kontroli nad swoim życiem, swoimi umiejętnościami - jakieś to mi się wydaje bardzo naturalne i pasujące do osoby, której dzieciństwo wyglądało tak, jak jej.
    Podoba mi się też bardzo, że nie spychasz Petunii na dalszy plan (to jest, że opisujesz coś z jej perspektywy - właściwie nigdy się z tym nie spotkałam, a zawsze ciekawiła mnie kwestia podejścia Petunii do tego wszystkiego. Z książek wiemy jedynie, że była zazdrosna, ale Ty serwujesz tutaj coś więcej niż zawiść, coś o wiele głębszego, bardziej złożonego, co również w zaistniałej sytuacji wydaje mi się normalnie i... No cóż, może powiedzieć, że doskonale rozumiem, dlaczego Petunia myśli tak, a nie inaczej i że w pewien sposób ją nawet w głowie usprawiedliwiam).
    I jeszcze: nigdy nie przepadałam również za Severusem. Nie to, żebym go nie lubiła, po prostu był mi obojętny. Ale jego też pokazałaś mi takiego, że rozumiem go i współczuję mu, jest inteligentny i troskliwy w pewien dziwny sposób, jednocześnie pozostając oschłym i nieprzyjemnym - co też jest zrozumiałe. Bardzo przypada mi do gustu to, jak budujesz postacie.
    Lily, która nie chce być prefektem? Proszę, a to nowość! I dobrze - mówiłam, lubię Lily nie-idealną, Lily z wadami, która tylko na pierwszy rzut oka jest szczęśliwą i poukładaną dziewuszką.
    A Scrimgeoura nie trawię i w moim tekście zostanie zatknięty na pal. W przenośni, oczywiście. I cieszę się, że Lily też go nie lubi, mogłabym jej przybić piątkę :D
    Rozdział trzyma poziom i naprawdę mi się podobał, jak każdy poprzedni. Gratulacje po raz nie wiem już który :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Freyja
    PS. Jeśli masz czas (i chęci), to zapraszam na mój drugi blog: http://lancuch-czasow.blogspot.com - właśnie opublikowałam prolog, jest to fanfiction do serii gier The Elder Scrolls, ale z uwagi na to, że wiem, że nikt fandomu nie zna, pisze w taki sposób, by każdy zrozumiał o co chodzi, także możesz to potraktować jako zwykłą fantastykę, bo będę wszystko objaśniać tak czy inaczej, a i kanon pewnie nie raz bezlitośnie rozdepczę. Jeśli masz ochotę, to zapraszam, wiesz, że opinie dobrze robią na wenę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, moja Lily jest maniaczką kontroli, a w jej planach nie leżało zostanie perfektem, w końcu kto powiedział że ona była taka cudowna, idealna i arogancka (no, moja Evans faktycznie bedzie ciut arogancka, ale przecież po tym co przeszła musi podrasować sobie ego, nie?) Ja naprawdę lubię Lily, a Severus zyskał moją sympatię po kilku cudownie-sarkastycznych komentarzach w książce. Więc staram się aby inni też ich polubili. Co do Petunii, ten jej "plan" bedzie miał miejsce w okolicach Bożego Narodzenia (ich, nie naszego) i też może być trochę wstrząsający. Ach, i te błędy zaraz poprawię, to wszystko wina tego, że piszę nie po kolei. Tu napiszę coś na początku tu wykasuje w środku i teraz mamy efekt!
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz ;D

      Usuń
    2. Robię to samo, co do pisania, a potem wychodzi mi takie coś jak w prologu w Łańcuchu Czasów - muszę zaraz usiąść i popoprawiać wszystko, damn...
      hohoho, Petunia geniuszem zbrodni - very well, czekam w takim razie z niecierpliwością, czuję, że to będzie ciekawy wątek :)
      No, ja za nimi nie przepadałam, jak mówiłam, i szczerze mówiąc, to jest pierwszy blog który sprawił, że chce mi się o nich czytać. Dobra robota, jeśli o to chodzi :D Arogancka, niepoukładana i żądna kontroli Lily to dobra Lily. Amen. :)

      Usuń
    3. Jak to jest że tobie zawsze udaje się mnie zmotywować? Moja Lily jest naprawdę... Oryginalna. I strasznie się cieszę, że ona i Sev przypadli ci do gustu. ;D A Petunia... Tak, to będzie coś obiecuję ci, choć trzeba bedzie trochę poczekać.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Super rozdział :) Zdarzyło się parę błędów, lecz ja się nimi nie przejmuję :) Zastanawia mnie, co takiego Severus powiedział do Lily, że nic już nie może poradzić w sprawie ich przyjaźni. Liczę na to, że się dowiem ;) Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, to dopiero piąta klasa więc to nie jest tak, że nie odzyska jej przyjaźni, po prostu troszkę sie pokłócili, ale... Ups, byłby spojler ;)
      Niedługo wszystko powinno sie wyjaśnić.
      Dzięki za komentarz ;>

      Usuń
    2. Pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział. Kiedy on będzie? :)

      Usuń
    3. Ehh, teraz w szkole masakra (pięć niemieckich w tygodniu to NIE jest dobry pomysł) więc pewnie koło weekendu, najpóźniej w niedziele ;)

      Usuń
  3. Świetnie :) Aż się boję, co knuje Petunia. To chyba będzie coś naprawdę paskudnego.
    Ja też już nie mogę się doczekać Hogwartu, no i spotkania Lily i Jamesa. :D
    Życzę weny ;>
    ~Obliviate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, miłe to to nie będzie, ale minie jeszcze trochę czasu zanim to nastąpi. Co do spotkania James'a to jeszcze za bardzo nie mam pomysłu a wiadomo że to musi byc widowiskowe ;)
      Dzięki za komentarz

      Usuń
  4. Wiecznie idealna Lily... no tak, tego nie zmieniłaś w swoim opowiadaniu, no i przede wszystkim Petunia jest zazdrosna o zdolności siostry. Jestem ciekawa co ta menda kombinuje. Ale i tak najbardziej czekam na spotkanie Lily i Severusa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Lily w końcu BYŁA mądra i BYŁA prefektem. A ja staram się tego tak nie pokazać i do teraz byłam przekonana że moja Lily nie jest AŻ tak schematyczna, ale skoro tak mówisz... Co do spotkania Lily i Seva to nie jestem pewna czy to jest tak ekscytujące, ale jesli go lubisz to moze ci sie spodobać.
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  5. Dziewczyno, dawaj następny rozdział! Czytałam z zapartym tchem - aż dziw, że się nie udusiłam :D. Twoja Lily pasuje mi idealnie! Jak tylko przeczytałam jedną Twoja notkę od razu stwierdziłam, że muszę czytać dalej. Piszesz fenomenalnie.
    Oczywiście ciekawi mnie co ta Petunia wymyśliła i mam przeczucie, że to będzie złe. I oczekuję koniecznie spotkania Lily ze zgrają Jamesa, to na pewno będzie coś mocnego.
    Już nie mogę się doczekać następnej notki!
    Pozdrawiam ;)
    Tosh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba ;D Zwłaszcza Lily, bo to o nią będzie tu głównie chodziło, chociarz przewinie się tu jeszcze sporo innych osób. Mój styl pisania... Osobiście mam wrażenie, że ciągle jest coś źle i pewnie za parę lat będę się tego wstydzić, ale na razie nie umiem inaczej. Pomysł Petunii jest zły. Zły i już, choć ona nie będzie brać w tym AŻ takiego udziału. Lily i James, tak nad tym muszę jeszcze trochę pomyśleć, ale nie oczekiwałabym, że od razu "zaiskrzy" ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. Sorry, że piszę dopiero teraz, ale ostatnio byłam na prawdę zabiegana. Więc gdy tylko znalazłam wolną chwilę to postawiłam, że wejdę na twojego bloga i przeczytam nowy rozdział. Muszę przyznać, że bardzo mi się podoba, zwłaszcza twoje opisy przeżyć bohaterów, są na prawdę świetne. Twoja historia jest zupełnie inna niż cała reszta, dlatego czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
    Jakbyś mogła to informuj mnie o nowych notkach na moim blogu.
    http://hogwart-za-czasow-huncwotow.blogspot.com/
    Dorcas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;D To naprawdę dużo dla mnie znaczy, zwłaszcza po przeczytaniu twojego bloga. Tak więc jeśli mówisz, że moje opisy są dobre... To bardzo podbudowujesz mi ego ;)
      Postaram się informować, jeśli chcesz.
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  7. NO NO rozkręcasz się-nie mogę się doczekać następnego rozdziału.Bardzo mi się podoba.
    LAMBO

    OdpowiedzUsuń
  8. NO NO rozkręcasz się-nie mogę się doczekać następnego rozdziału.Bardzo mi się podoba.
    LAMBO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, Lambo. Pozwalasz mnie tym ;) Tu super że ci sie podobało. Dzięki za komentarz

      Usuń