Przybywałeś
zawsze nocą, jak koszmarny sen. Przychodziłeś by sprawdzić czy
oddycham, by móc służyć Ci uniżenie gdy się obudzę.
Przybywałeś bo wiedziałeś, że się Ciebie boję. Oczy miałeś
zawsze zimne i zasnute mgłą pożądania. Zwierzęcy instynkt
przesłaniał jednak całe Twoje człowieczeństwo. Drapieżnik w
Tobie czatował i czekał na ofiary ukryty pod maską. Wiedziałam o
tym, choć nigdy nie przyjrzałam się z bliska twojej twarzy. Zawsze
ją ukrywałeś niczym zbrodniarz, który tylko czeka na wyjazd
właścicieli domu by móc ukraść wszystkie skarby. Moje też
zabrałeś, jeden po drugim.
***
Lily śni. Wie o tym, ale nie
potrafi się wyrwać choć chce. Bo doskonale zna ten sen. Niemal na
pamięć, i wie co zaraz się stanie.
A jednak udaje mu się ja zaskoczyć.
Zawsze tak jest; może spodziewać się ataku, ale nie ma pojęcia z
której strony przyjdzie. Tym razem jest jednak trochę inaczej, on
nie atakuje znienacka, powoli podchodzi bliżej, napawając się jej
strachem. Bo Lily się boi. Każdej nocy demony wychodzą ze ścian i
pakują jej się do głowy. Ich dotyk jest brutalny, okrutny. Zły.
Zupełnie jak Jego dotyk.
Nóż świszczy przelatując obok
jej głowy. Stara się nie ruszać i nie drażnić bestii, ale on nie
czeka na jej reakcję. Nie czeka na nic. Potwór podchodzi bliżej,
chwyta krzesło i kręci nim młynka nad głową. Z jego dłoni
wylatuje kolejny nóż, mijając jej głowę o milimetry. Jest coraz
bliżej, coraz bliżej, Lily wstrzymuje oddech...
Gdzieś daleko trzasnęły drzwi od przedziału. Lily usiadła nagle,
wciągając gwałtownie powietrze. Rozejrzała się w popłochu,
napotykając zaniepokojone spojrzenia koleżanek.
- Wszystko w porządku, Lil? - Głos Dorcas był suchy; doskonale wiedziała jaka będzie odpowiedź.
- Tak, w porządku.
Emma spojrzała na Lily badawczo, więc dziewczyna spróbowała
przybrać trochę mniej przerażoną minę. Po zadowolonym spojrzeniu
Emmeliny, poznała, że jej się to udało. Odwzajemniła spojrzenie,
przy okazji zauważając coś jeszcze; obie dziewczyny miały już
wyciągnięte szaty i wyglądało na to, że były teraz rozdarte
między zamartwianiem się o nią, a zajęciem łazienki, zanim zrobi
to ktoś inny.
- No już, idźcie. - Wskazała dłonią na drzwi.
- Nie pójdziesz z nami?
Potrząsnęła głową i wpatrzyła w okno, dając znak, że to
koniec rozmowy. Kiedy drzwi się zamknęły, a zasłona opadła,
pozwoliła sobie na pokazanie ulgi jaka ją ogarnęła. Powinna
wiedzieć, ze potwora już nie ma. Odszedł razem z jej ojcem.
***
Powiedzieć że się
bała to za mało. Brooklynn była, ni mniej, ni więcej, przerażona.
Aż dygotała, mimo że prawie wszyscy wokół niej marudzili na
niespotykaną w Szkocji duchotę. Ale na razie nie stało się nic
okropnego. Nikt jej nie wyzywał, nie przewrócił, ani nawet nie
popchnął; wyglądało na to, że gang Pottera zrezygnował ze
swojej stałej rozrywki na rzecz innej, może zabawniejszej niż
ciągłe jej poniżanie. Nie żeby narzekała; było całkiem miło
rozpocząć nowy rok bez konieczności robienie z siebie widowiska,
nawet jeśli wiedziała, że się nie wymiga. Ci chłopcy mieli
najwyraźniej jakiś radar, namierzający ofiary losu takie jak ona.
I nigdy, nigdy nie przepuścili żadnej okazji. Pomyślawszy to
przyspieszyła kroku; może zdoła się jeszcze przejechać powozem
przed kolejnym „przyjacielskim spotkaniem”.
***
Lily była jak w
transie. Z tak samo obojętna miną przebierała się w szatę,
wychodziła z pociągu i szła razem z koleżankami do powozu. Nie
zwracała uwagi na zaczepki, udawała że nie słyszy rozmów,
zignorowała pytania Dorcas i Emmy, czy aby na pewno wszystko z nią
w porządku. Sama do końca nie wiedziała. Ale kiedy tak to wszystko
robiła, ciągle wracała do niej myśl, że coś jest nie tak. I
wcale nie chodziło tu o jej sen; coś było inaczej niż zazwyczaj
jednak nie umiała do końca powiedzieć co. Przez całą jazdę do
zamku, czuła że umyka jej rzecz zupełnie oczywista, której brak
powinna była zauważyć od samego początku. A jednak nie zauważyła.
***
- Posuń się.
- Sam się posuń ty...
- To nie fair, masz więcej miejsca niż ja!
Rudowłosa
siedziała przy stole i z tępym spojrzeniem wpatrywała się w
ścianę naprzeciw. Dzięki plakietce prefekta bardzo szybko znalazła
miejsca dla całej ich trójki, więc toczone wszędzie rozmowy i
kłótnie, zdawały się jej nie dotyczyć. Z drugiej strony, aż
bała się pomyśleć co będzie kiedy do ich zbieraniny dołączą
tegoroczni pierwszoklasiści. Wtedy na bank będzie musiała
interweniować, a w tym momencie była w stanie tylko wzruszyć
ramionami na widok braku miejsc i rozpłakać się, słysząc
podniesione głosy. Pewnie jutro rano znienawidzi siebie za reakcję
na głupie sny, które były niczym więcej jak tylko snami. Teraz
jednak nie mogła się na to zdobyć; była zbyt odrętwiała.
- Niech oni się pospieszą! Jestem głodna. - Usłyszała głos Emmy.
Ledwie dziewczyna
to powiedziała, drzwi Wielkiej sali otworzyły się z rozmachem.
Wszyscy obecni jak jeden mąż odwrócili się w tamtą stronę, ale
zamiast szeregu przestraszonych jedenastolatków, zobaczyli tylko
wielkiego jak drzewo mężczyznę z długą czarną brodą.
- Hagridzie, czy coś się stało? - zapytał ze stoickim spokojem Dumbledore.
Olbrzym pobladł,
co było widać zza burzy włosów zakrywających mu twarz.
- Dzieciaki zniknęły!
Wybaczcie mi lekkie opóźnienie i brak komentarzy na waszych blogach, postaram się jutro nadrobić. I pamiętajcie, komentarze karmią wena.
Pozdrawiam!
Jej, twoja Lily miała straszne życie. MASAKRA!!!! I jeszcze męczy się z tym wszystkim sama, nie może z nikim porozmawiać. Żal mi jej, nie ważne jak bardzo się stara, a wspomnienia tej strasznej przyszłości cały czas do niej wracają :(
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział bardzo fajny, tylko tak trochę dziwie się tym przyjaciółkom Lily, gdybym zobaczyła, że z moją przyjaciółką jest coś nie tak, na pewno tak szybko nie dałabym za wygraną i dyskretnie starałabym się jej pomóc, a one tylko machnęły na to ręką. Motyw Brooklynn mnie ciekawi, ale mam nadzieję, że nie zrobisz z Huncwotów bandy, która znęca się nad wszystkimi dookoła.
Pozdrawiam
Dorcas
Tak, jej życie było okropne, beznadziejne, potworne i wszystko inne. Powiem tak: jeśli moża jakoś skrzywdzić człowieka, rodzice Lily na pewno wykorzystali tę możliwość w praktyce.
UsuńCóż, na razie nie mogę odeprzeć Twoich wątpliwości, ani co do przyjaciółek Lil, ani do Brook, ani Huncwotów, bo te wszystkie wątki łącza się ze sobą i nie chcę nic zdradzać, musisz ciut poczekać ;)
Pozdrawiam ciepło i dziękuję za komentarz!
Łał. Kurna, aż ciężko mi jest coś powiedzieć. Udał Ci się ten rozdział naprawdę świetnie *.*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, fragmenty z dzieciństwa Lily są przecudowne. Znaczy, mam na myśli, poruszające, ale nie przesadzone i do tego napisane w tak ładny sposób (chodzi mi o te nawiasy w formie myśli, bez znaków interpunkcyjnych itp) - to nadaje niesamowity klimat, aż człowieka ciarki przechodzą. Z resztą, w ogóle wstęp do tego rozdziału to istny majstersztyk. Aż tak klimatycznego rozdziału jak ten jeszcze chyba do tej pory nie napisałaś, także naprawdę ogromne gratulacje.
W ogóle Lily, Twoja Lily, mój Boże, ona jest taka cudowna, naprawdę - tak strasznie mnie do siebie przekonuje i kurczę wiesz, ja jej wcale nie współczuję, ja ją podziwiam za to jak potrafi to wszystko dusić w sobie, jak cały czas skutecznie odtrąca od siebie ludzi - to nie tak, że pochwalam coś takiego, ale uważam, że mimo wszystko potrzeba dużej siły, żeby tak długo znosić coś takiego samemu lub też zupełnie odwrotnie, trzeba być całkiem przez te wydarzenia przytłoczonym - ale ja osobiście widzę gdzieś w Lily ukrytą siłę, która być może jeszcze nie wyszła na jaw i ona sama nawet o niej nie wie, ale wierzę głęboko, że panna Evans jest twardsza niż sama sądzi. Oczywiście, mogę się mylić, bo wiadomo, to tylko takie moje domysły, ale tak to odczuwam i naprawdę bardzo mi się to podoba.
Co jeszcze? Brooklynn widzę znów się pojawiła - mały fragmencik, co prawda, ale nie mniej interesujący niż tez w poprzednim rozdziale. Mam co raz więcej sympatii do tej dziewczyny :)
No i w końcu zaczynają się kłopoty: pierwszoroczni zaginęli! Powiem Ci, że postacie opisujesz tak doskonale, że naprawdę jeśli tak samo świetnie pójdzie Ci z właściwą akcją to po prostu będę Cię czcić. A głęboko wierzę, że mnie jeszcze zaskoczysz swoimi umiejętnościami i oryginalnym spojrzeniem, tak jak do tej pory :D
Przepraszam najmocniej, że komentarz może nie taki długi i wyczerpujący jak zwykle, ale jestem chora, zalatana (urodziły mi się jakiś czas temu małe chomiczki i próbuję je teraz jakoś rozlokować), a na dodatek mam kupę roboty do szkoły i w ogóle czuję się jakby po mnie ktoś walcem przejechał ;_; następnym razem się poprawię :)
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanego rozdziału - btw, to chyba Twój najlepszy <3 Naprawdę nie mogę się go nachwalić :)
Freyja
Powiem Ci że te sny i wspomnienia Lily sprawiły mi tyle kłopotów i tyle nad nimi siedziałam że martwilam się że nie zdążę dodać w sobotę.
OdpowiedzUsuńŻycie Lily było okropne, nic dodać, nic ująć. Akcja miała sie zacząć już w tym rozdziale, ale tak mnie wzięło na opisywanie snów że nie mogłam sie oprzeć. Lily faktycznie jest dość silna, mimo to takie przeżycia złamałyby każdego więc nie robię z niej super silnej babki, która z gwałtem przechodzi do porządku dziennego - to by nie przeszło.
Fragment z Brook taki krótki bo pisałam go wczoraj wieczorem i niemal słyszałam jak zegar tyka mi nad uchem. Ale cieszę się że mimo wszystko się podoba ;)
Ehh, pokladasz we mnie takie nadzieje że mam nadzieję że nie zawiodę.
Dziękuję za komentarz i zdrowia życzę!
Know that feel, teraz siedzę nad jednym fragmentem rozdziału 10, którego nie chciało mi się pisać wcześniej i kurna nie wiem, czy ja się z tym do piątku wyrobię, poważnie, i to wcale nie przez wzgląd na dużą ilość zajęć ;_; Jakoś opornie mi to po prostu idzie, pomimo, że mam całą sytuację obmyśloną od dawna.
UsuńJasne, ja też nie widzę w niej takiej totalnej twardzielki, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie przeżyłby czegoś takiego bez mrugnięcia okiem, wiadomo - to człowieka łamie, jednego bardziej, innego mniej, ale na każdym odciska piętno i byłoby raz, że nienaturalne, a dwa, że głupie i naciągane gdyby Lily nie miała z tym kłopotów. Mam na myśli tylko to, że ona sama chyba nie wie do końca na ile ją stać, ile siły w niej siedzi.
Jasne, krótki, ale smaczny, że tak powiem. Trzeba dozować przyjemności, prawda? :D
No kurna, kto jak kto, ale nie wierzę, że Ty nawalisz. Serio. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić. Mnie się wydaje, że ty nawet z najnudniejszego na pierwszy rzut oka fragmentu potrafisz wycisnąć coś interesującego :)
Ależ proszę i dziękuję :D Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze coś konstruktywnego dzisiaj zrobić, zanim padnę ;_;
A swoją drogą, to zainspirowałaś mnie do napisania pewnej scenki między Rosierem i Sigyn - co prawda pojawi się za jakiś dłuższy czas, a i w ogóle nie ma nic wspólnego z Twoim tekstem, ale jakoś tak ten klimat tak mi podszedł, że wpadłam na pewien pomysł i teraz się produkuję w tej materii, zamiast kończyć dziesiątkę xD
UsuńTak, wiem o co chodzi czuję tak za każdym razem kiedy muszę kończyć rozdział a akurat mam wenę na coś innego.
UsuńTak, Lily jest naprawdę silna co planuje pokazać bardziej obrazowo (tak, jeszcze bardziej obrazowo) tyle że poźniej. Dużo poźniej.
O Brook bedzie na razie mało ale mówię: szykuje się z nią coś większego.
Ach, te komplementy ^^
No nie wiem, postaram się ale czy mi wyjdzie? Oto jest pytanie.
Pisz, pisz co chcesz i jak nie dasz rady na piatek to dodasz tydzien pózniej. Amen.
Biedna Lily. Takie straszne rzeczy... I dlaczego nikt tego nie widział i teraz też nie widzi, że jest coś nie tak? Dorcas i Emma powinny się bardziej zainteresować Rudą.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że za zniknięciem pierwszorocznych będzie stała nasza cudowna czwórka z Potterem na czele.
Jak na razie Twoja Lily najbardziej mnie fascynuje ze wszystkich opowiadań jakie czytałam. Zawsze było: idealna Lily z idealną rodziną i przyziemnymi sprawami i problemami. A u Ciebie... To zupełnie co innego i jestem zachwycona, że trafiłam na Twojego bloga.
Czekam niecierpliwie na następną notkę.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Tosh
To cudownie ze Ci suę podoba. Czytałam mnóstwo ff o cudownej, idealnej Lily Evans i chciałam napisać coś innego. Mojego. I naprawdę szaleję ze szczęścia kiedy czytam pochlebne komentarze ^^
UsuńCo do Em i Dorcas, to spokojnie, cierpliwości ta obojętność jest mi do czegoś potrzebna.
Dzięki za komentarz
To jest naprawdę świetne! Długo już szukam blogów, w których Lily nie jest "idealną panią prefekt". Nawet sama kiedyś pisałam coś takiego, ale wymiękłam. Twoje jest naprawdę dobrze pisane i interesujące. Co się stało z pierwszakami? Czarne moce czy nowy dowcip huncwotów (choć nie sądzę żeby byli aż tacy głupi, zwłaszcza Remus). Jestem bardzo ciekawa i dodaję do linków :3
OdpowiedzUsuń[blake-hogwart]
[street-of-broken-dreams]
Dziękuję bardzo! „Świetnie napisane" serce mi szybciej bije przy takich komentarzach ^^
UsuńDowiesz się niedługo, cierpliwości ;)
Dzięki za komentarz!