- Muszę siusiu!
- Gorąco mi, nie moglibyśmy już iść?
- Ja chce do mamyyy...
Lunatyk rozejrzał
się bezradnie po tym zbiorowisku jedenastolatków. To były tylko
dzieci. Dzieci, które na razie nie miały pojęcia, że James Potter
nie znosi marudzenia. A James'a Pottera zawsze się słuchało. Nie
powstrzymało to jednego chłopca od głośnego pochlipywania, co
powodowało coraz większą zmarszczkę między brwiami okularnika.
Remus dawał mu jeszcze maks minutę zanim pęknie.
- Czy możecie się w końcu zamknąć?! - Wrzasnął po chwili chłopak, zgodnie z przewidywaniami. - Pete, masz te miotły?
Blondynek pokiwał
z zadowoleniem głową i wskazał na skupisko drewna leżące
niedaleko. Remus zastanawiał się czy takie pozostawienie mioteł na
ziemi, w dodatku przy obecnej wilgotności powietrza im nie
zaszkodzi, ale – mając na uwadze fanatyzm Rogacza pod tym względem
– nie odezwał się.
- Ekhm! - nagle, jedna z pierwszoklasistek wydała z siebie odgłos, brzmiący jak coś pomiędzy chrząknięciem, a żabim skrzekiem.
Wszyscy jak na
komendę odwrócili się, by ujrzeć niską, przysadzistą
dziewczynę, ubraną w wyjątkowo okropny sweter w kolorze
krzykliwego różu. Miała krótkie strąki w kolorze ziemniaczanego
brązu; jej oczy były małe i patrzyły na nich z pogardą. Remus
widział jak brwi James'a unoszą się ku górze, a na wargach
Syriusza błąka się ironiczny uśmieszek. Jemu zaś przyszło do
głowy, że gdzieś już widział te pozbawione jakiegoś konkretnego
koloru włosy i małe czarne oczka, także chrząknięcie brzmiało
dość znajomo...
- Czego, mała? - Peter stanął obok przyjaciół, jednak jego ostre słowa traciły na znaczeniu przy wątłej postaci.
Dwaj pozostali
chłopcy natychmiast pospieszyli mu na pomoc, ale właścicielka
różowego paskudztwa nie wyglądała na speszoną. Przeciwnie
jeszcze wyżej zadarła głowę i z zaciętą miną odezwała się:
- Chcę wiedzieć gdzie nas zabieracie. Czy nie powinnyśmy już być w zamku?! - Głos miała nieprzyjemny i skrzekliwy.
- Spokojnie, zaraz ruszamy. Dotrzecie do szkoły w wyjątkowo widowiskowy sposób. - Przez twarz Rogacza przemknął pełen samozadowolenia uśmiech.
Syriusz znudzony
oparł się o drzewo, a Lupin nadal z zainteresowaniem wpatrywał się
w postać stojącą przed nim. Czuł że zaraz głowa zacznie mu
dymić, ale nie chciał odpuścić. On ją już gdzieś widział.
- Na co właściwie czekamy? - zapytał Łapa, ze znudzeniem odgarniając grzywkę.
- Nie na co, a na kogo, Łapciu. Czekamy na wsparcie.
Tą enigmatyczną
wypowiedź przerwało James'owi wycie kojota, dochodzące z krzaków.
Moment, Remus natychmiast się zreflektował. Kojoty? W Hogsmeade? To
on już zwariował, czy to przez te czekoladki, które podsunął mu
Peter? Poza tym, owy zwierz, brzmiał trochę jakby krztusił się od
powstrzymywanego śmiechu; po wyrazie twarzy Syriusza poznał, że on
też usłyszał tę anomalię. Rogacz natomiast, z miną uradowaną
jakby właśnie wygrał na loterii nową miotłę, podszedł na skraj
lasu i odezwał się:
- W porządku, możecie już wyjść.
Huncwoci popatrzyli
po sobie zdezorientowani. James Potter gadający do drzewa. Widok
naprawdę warty uwagi, ale że byli właśnie na skraju lasu, z
czterdziestką dzieciaków... cóż, nie było to chyba
najmądrzejsze. Ale co on tam wiedział? Z drugiej strony nie mógł
pozwolić żeby jego przyjaciel robił z siebie kretyna. Został
jednak uprzedzony przez Łapę, który po sekundzie – lub dwóch –
skrajnego szoku, podszedł do okularnika i ostrożnie kładąc mu
rękę na ramieniu odezwał się:
- Eee, Rogaś...
Rogacz tylko
machnął ręką i podszedł bliżej krzaków z zacięta miną. Kiedy
po chwili nadal nic się nie działo, cofnął się niepewnie a na
jego twarzy pojawiło się lekkie zażenowanie i... strach? Nie, to
na pewno nie to, poprawił się natychmiast. Grymas zniknął zresztą
tak szybko jak się pojawił, zastąpiony zwyczajową maską
kpiarskiej pewności siebie.
- No, to gdzie to twoje wsparcie? - zapytał Black, z rozbawionym uśmiechem opierając się drzewo.
Wybrał jednak
najwyraźniej zły moment, gdyż właśnie wtedy zza drzewa dobiegł
szelest a potem:
- BUU!
- Aaaaa!
Lunatyk usłyszał
krzyk i odruchowo zamknął oczy. Kiedy pierwszy szok minął, a
Remus się uspokoił, ujrzał niewysoką szatynkę z rękami
uniesionymi nad głową i robiącą zeza. Z lasu wychodziła smukła
blondynka, uśmiechając się szeroko, Syriusz właśnie wydawał z
siebie wrzask zdolny obudzić wszystkich mieszkańców Hogsmeade,
natomiast James wpatrywał się w dziewczyny z euforią.
- To nie w porządku, McKinnon - obruszył się Syriusz. - Jesteś okropna! - oburzył się teatralnie.
- Ale to ty drzesz się jak baba.
No tak, wsparcie. Cudownie.
***
Zamęt. Tym jednym
słowem można było określić to co działo się w Wielkiej Sali
po wybrzmieniu słów gajowego. McGonagall natychmiast wstała i
ruszyła razem z innymi nauczycielami w stronę roztrzęsionego
Hagrida. Uczniowie zaczęli szeptać z paniką słyszalną w ich
głosach, a co bardziej skłonne do histerii dzieci szlochały w
głos. Kątem oka Lily dostrzegła – bo nie bardzo mogła usłyszeć
w panującym rozgardiaszu – Amosa, próbującego zapanować nad
uczniami. Uniosła brew i nie podnosząc się z siedzenia, w spokoju
obserwowała jak wszyscy popadają w coraz większą panikę. I jak
nikt nie zauważa kiedy Dumbledore, uśmiechający się samymi
kącikami ust wstaje od stołu. Po czym powoli, jak na staruszka
przystało, wychodzi z sali.
***
- Nie wierzę że naprawdę to zrobiliście. - Alicja uśmiechała się lekko, a w jej głosie słychać było zarówno podziw jak i nutkę zdumienia.
Syriusz wyszczerzył
zęby i zaśmiał się głośno co w uszach Lupina zabrzmiało jak
szczekanie psa. Potem objął James'a za szyję, zwracając się
jednocześnie do blondynki:
- Śmiałaś wątpić?
Patrząc na jego
uradowana twarz, można by dojść do wniosku, że Łapa od początku
był we wszystko wtajemniczony i nie był w żadnym razie zaskoczony
bliskimi relacjami Rogacza z pobliską roślinnością. Gdyby Remus
nie widział go jeszcze dwie minuty temu, mógłby przysiąc, że tak
właśnie było.
- A ty skąd wiedziałaś co Rogacz chce zrobić? - odezwał się nagle Peter.
Cała rozchichotana
czwórka nagle umilkła, a cztery pary oczu zaciekawione spojrzały
na Alicję i James'a. On także, bo skoro nawet huncwoci dowiedzieli
się dopiero w pociągu...
- Ach, taki tam mały zakładzik. - Chłopak wzruszył ramionami.
- Powiedziałam mu, że nawet on nie dałby rady zwinąć wszystkich pierwszaków z peronu. Oddaję honor, Potter.
Okularnik wzruszył
nonszalancko ramionami i uniósł nieznacznie kąciki ust. Uniósł
odruchowo dłoń do włosów, ale Syriusz go uprzedził czochrając
mu niemiłosiernie kosmyki.
- Hej! One wbrew pozorom były ułożone. - Nadąsał się poprawiając fryzurę.
- Och, daj spokój Rogaś i przyznaj to w końcu, bez naszej pomocy nic byś nie zrobił.
Syriusz spojrzał
na niego spod uniesionych brwi, Peter patrzył z nadzieją, a wzrok
Remusa wyrażał nieznaczną fascynację, zupełnie jakby to był
jakiś ciekawy projekt na eliksiry. Okularnik jakby zmieszał się
pod ich nachalnymi spojrzeniami., ale zaraz na jego ustach znów
gościł uśmiech.
- Jasne że tak. Zawsze razem, co nie?
Cała trójka
uśmiechnęła się z ulgą. Powinien był o tym pamiętać; kiedy
chodziło o jego huncwocki honor, James'a nie obchodziło nic innego,
i wtedy faktycznie mógł wydawać się ostatnim palantem z
przerostem ego. Ale poza tym był najlepszym przyjacielem jakiego
można sobie wymarzyć. Przyjacielem ich wszystkich. W końcu na tym
polegało bycie huncwotem.
***
Nienawidził
pierwszego września. Po prostu nie znosił. Gdyby zależało to od
niego, wymazałby ten dzień z kalendarza raz na zawsze. I nie
chodziło tu do końca o szkołę; najbardziej mierziły go te ckliwe
pożegnania, przytulanie i całusy. Bo gdy tak patrzył na
uśmiechnięte twarze rodziców, w których oczach czaiły się łzy,
w jego głowie, jakby samoistnie odtwarzała się scena pierwszego
wyjazdu do szkoły tym razem z udziałem rodziny Blacków, i
wyglądająca jak ponura parodia czułych rozstań jakie właśnie
widział. Ojciec podał mu rękę z poważną miną, a matka
przytuliła jednocześnie prawiąc morały o zaszczycie jakim było
posiadanie nazwiska Black. Nienawidził pierwszego września, jak
żadnego innego dnia bo zawsze wtedy był zmuszony z bolesna
dokładnością oglądać to co zawsze chciał mieć. A czego nigdy
nie miał dostać. Dlatego zawsze najdziksze pomysły wymyślał
właśnie wtedy. I to z tego powodu przyklasnął szalonemu na pozór
pomysłowi Rogacza pożyczenia (okej, niech już wam będzie:
porwania) pierwszoklasistów. Tym razem było to o tyle głupie, że
nawet nie umiał porządnie latać. Miotły go irytowały; potrafił
co prawda wznieść się w powietrze i jakoś na niej utrzymać,
czasem udawało mu się skręcić, ale to by było na tyle. To
wszystko: wzbijanie się w powietrze, szybowanie na wysokości
kilkuset stóp, kpienie z praw grawitacji, to była działka James'a.
Zdecydowanie nie jego.
- Wszyscy gotowi? - zapytał Rogacz spoglądając na dzieci.
- James, jesteś pewien, ze to dobry pomysł? A jeśli coś im się stanie? Przecież większość z nich nigdy nie siedziała na miotle.
Okularnik machnął
lekceważąco ręką, ignorując obawy Remusa.
- Uspokój się, nie spadną, na miotły są rzucone zaklęcia, jasne? - stwierdził zapytany.
Nie ma ryzyka, nie
ma zabawy, przypomniał sobie Syriusz, nagle to powiedzenie wydało
mu się strasznie głupie, choć był przekonany, że to tylko
chwilowe.
- Ja nie będę lecieć na tym czymś! Zabierzcie mnie do zamku! - wydarła się mała ropucha.
Wzniósł oczy do
nieba; czy ona nie mogła się choć na chwile przymknąć? To
zaczynało go naprawdę irytować.
- James, mogę już rzucać na nią tego Cruciatusa? - zapytał beztroskim tonem, posyłając smarkuli posępne spojrzenie.
Dziewczynka
natychmiast zamilkła, spoglądając to na jednego, to na drugiego,
dobiegł go stłumiony jęk Lunatyka. Rogacz natomiast, wyczuwając
intencje Łapy odparł:
- Poczekaj aż będziemy w górze. Nie będą słyszeć\ wrzasków.
Ledwie to
powiedział, odepchnął się od ziemi i po chwili już leciał.
Inni, nawet pierwszaki, poszli jego śladem. Wahał się jeszcze
przez chwilę, po czym sam wzbił się w nocne niebo.
Cóż, normalnie rozdział byłby dopiero w sobotę, ale że leżę chora w domu, to macie ;) Tutaj więcej takiej "właściwe" akcji i nie bardzo wiem jak mi wyszło. W sobotę więc rozdziału nie będzie bo wyjeżdżam, więc dodam go dopiero za tydzień we wtorek.
I taka mała propozyjca: jeśli do czwartku północy, uzbiera się siedem komentarzy, cała siódemka otrzyma ode mnie nowy rozdział w piątek, ale tylko jeśli uzbiera się siedem komentarzy! Nie zapomnijcie podać e-maili.
Pozdrawiam
Hahahah Rogacz uprowadził pierwszaków!
OdpowiedzUsuńBosko!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie! dorcasihuncwoci.blogspot.com
Paulla K
Tak, ten jego charakterek ^^
UsuńTeraz jestem chora i mam dużo czasu więc na pewno zajrzę.
Jesli uzbiera sie siedem komentarzy to wyślę rozdział ty którzy skomentowali. Jesli chcesz, podaj swoj e-mail ;)
Akurat mam dziś wolne od wieczornej nauki (no dobra, nie mam, ale tak naprawdę mam już dość i wolę pomarnować czas na pisanie czegoś do siebie i czytanie fanfików i Internetach), a tu taka niespodzianka <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to ich robota xD James z przerośniętym ego, z takim (w sumie bardzo właściwym większości Polaków, tak całkiem odbiegając od tematu) podejściem pod tytułem "Co, JA nie dam rady?!" to zdecydowanie James, który chwyta mnie za serce :D Twój Syriusz też bardzo mi podchodzi, ale to mówiłam już wielokrotnie. Widzę jednak, że tutaj już ciut-ciut, powoli zaczyna mieć jakieś wątpliwości co do huncwockich numerów? Czy to po prostu taka jednorazowa myśl związana bardziej z kwestią latania na miotle niż faktycznie z ich numerami?
Ta mała ropuchowata dziewczynka podejrzenie przypomina mi szanowną panią profesor Umbridge - no do zabicia po prostu, wcale się nie dziwię myślom Syriusza w trakcie konfrontacji z nią ;_;
Bardzo podobały mi się syriuszowe przemyślenia odnośnie rodziny i pierwszego września. Niby nic, a chwyciło mnie za serduszko.
I w ogóle, cieszę się, że jest też trochę Petera - często jest on w ogóle totalnie przez ludzi pomijany (nie powiem, żebym ja jakoś dużo o nim pisała, ale to dlatego, że mój tekst kręci się bardziej koło Ślizgonów niż Gryfonów, a James i Syriusz są pod tym względem wyjątkami, przynajmniej do pewnego momentu) i cieszę się, że Ty o nim pamiętasz.
No i tek króciutki fragmencik z Marleną :D Po przeczytaniu jednego fanfika na mirrielu strasznie ją polubiłam i od tamtej pory cieszy mi się morda jak tylko widzę gdzieś jej imię/nazwisko :D I to też takie nic, ale naprawdę aż się uśmiechnęłam na widok Marleny, a nie Dorcas, bo z jakiegoś powodu to właśnie Dorcas jest najczęściej wtykana w takie sytuacje.
No i Dumbledore, zakładam, że Drops oczywiście wie, kto znów nawywijał? :D
Chyba nie ma co więcej mówić, rozdział jak zwykle bardzo dobry, chociaż zupełnie inny niż dotychczasowe. Cieszę się, że dodałaś tak szybko, naprawdę chyba najbardziej czekam teraz na rozdziały u Ciebie :)
Widzę w takim razie, że choroba Ci służy, skoro taki kawał dobrej roboty odwaliłaś - ja niby też zdycham, tyle że do szkoły chodzę, bo miałam masę klasówek, a jedyne czego się dzięki tej chorobie dorobiłam to pisanie poprawy z chemii, bo przysnęłam na sprawdzianie ;____; i mówię totalnie poważnie. Nigdy więcej nie pójdę do szkoły w takim stanie ;_;
Zauważyłam troszkę błędów, raczej literówek, ale nie wypiszę Ci ich dzisiaj, bo chcę korzystać, póki mam pomysły na pisanie czegoś u siebie. Najwyżej w wolnej chwili spróbuję, jeśli mi się jeszcze jakaś w tym tygodniu trafi.
Dobra, kończę to marudzenie, jak zwykle mi się podobało, ale kurczę, co ja innego mogłabym Ci napisać? Wiesz przecież jak bardzo jestem oczarowana Twoim tekstem :)
Życzę zdrowia i więcej wena, chociaż widzę, że i tak Ci go nie brak :D
Freyja
PS. Stara, z tym e-mailem to tak serio? :333
Ja sobie z tą chorobą zrobiłam cudowne pare dni wolnych od nauki, przespałam pół dnia i teraz korzystam ^^
UsuńSerio? Na sprawdzianie? To musi być z Tobą naprawdę źle...
James Potter miałby ni dać rady? TEN James Potter? Dziewczyno, bez jaj ;)
Syriusz nie mam dośc huncwockich numerów, choć mam coś podobnego w planie, ale powoli, spokojnie, nawet nie zaczęliśmy dobrze piątej klasy, a ja tu już ponad rok w przyszłość wybiegam.
Tak, ja tez lubię Marlenę, a Dorcas strasznie mnie wkurza, nie wiem czemu, po prostu mnie wkurza i tyle; naprawdę nie rozumiem czemu wszyscy to ją wciskają w te fanfiki!
Ja też nie lubię jak ludzie pomijają Petera, on w końcu był tam naprawdę ważną postacią, ale o nim tez będzie później, już z troche innej perspektywy... Ale o tym przeczytasz późiej :)
Nasz stary Al jest przeciez wszystkowiedziący, poza tym pisze o piątej klasie, gdzie co prawda coś już tam słychać o Voldim, ale nic konkretnego tak naprawde nie ma.
Pisz, pisz, u siebie, ja postaram się poszukać tych literówek, a na Twój tekst sama już czekam i nie chcę spowalniać.
Jej, dziękuję, ubóstwiam takie komentarze, a wena u mnie jest prawie zawsze tylko czasu strasznie mało ;_;
Jak najbardziej serio, podawaj e-maila!
Pozdrawiam i zdrowia życzę (i weny, ale może najpierw wyzdrowiej)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŻałuję, że ja sobie jednak wolnego nie zrobiłam ;_;
UsuńByło źle, połapali się, że coś jest nie tak, bo przestałam nagle kasłać i ktoś mnie obudził. Tak mi powiedzieli, znaczy się. A ja sprawdzian położyłam po całości, niestety :<
No też właśnie dlatego pytałam, bo wiem, że Syriusz jeszcze na koniec piątej klasy nie był zbyt ogarnięty pod tym względem, a co dopiero na początku :)
DOKŁADNIE, Dorcas przyprawia mnie o mdłości (chyba, że jest naprawdę wybitnie dobrze napisana), a Marlenę mam tak od początku do końca poukładaną w głowie, że o mój Boże, no jak jej nie kochać? :D A to wszystko przez jeden fanfik, jak Merlina kocham...
Jak tak mówisz, to ja już naprawdę nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :3
A ja Dropsa naprawdę lubię :D Kurczę, widzę w nim naprawdę - poza potężnym czarodziejem, bla bla bla i takie tam - takiego właśnie kochanego, pociesznego dziadziusia :D
No piszę właśnie, trzy rozdziały jednocześnie, dziesiąty dokańczam, osiemnasty nadal tworzę (ale ma już ponad 10 000 słów, więc na pewno go podzielę ;_____;) i jeszcze jakiś tam X w przyszłość >
i umieram, bo kurczę chcę pisać wszystko na raz, a nie mogę :C
Know that feel, gdyby doba była tak ze dwa razy dłuższa...
Dzięki, na szczęście już zdrowieję powoli, chociaż nadal czuję się jak przejechana walcem *_*
To proszę na freyjadragonborn@gmail.com , jakby bo :DD
To ja jednak wolę sobie sprawdziany ponadrabiac jak już wyzdrowieję...
UsuńSyriusz się ogarnie, ale później. Duużo później, a na razie będzie cudownie huncwocki i niedojrzały ^^
Dorcas nie znoszę,a Marlenę uwielbiam i w moim ff będzie to dosadnie pokazane... ale o tym tez później ;)
Dokładnie, kocham Dropsa z tych samych powodów, chociaz kiedy czytałam HP, nie mogłam się zdecydować czy on jest naprawde taki "pocieszny" jak to ujęłaś, czy to po prostu poza, hm... Teraz bardziej skłaniam się ku pierwzemu, jakoś wersja "zły Dumbel" do mnie nie przemawia.
Nowe rozdziały powiadasz? Powiem Ci, że mam tak samo, piszę co wena każe bo "może się gdziec wciśnie", a kiedy już mam napisane, to nie mogę wytrzymać i od razu dodaję, zazwyczaj nawet nie poprawiam bo nie moge się doczekac komentarzy ;D
A doba powinna mieć z 60 godzin bo ja się nie wyrabiam, a że lubię dużo robić, to chwytam dziesięć srokza ogon a potem wszystko po kolei się wali. Także nawet dobrze że jestem chora, bo przynajmniej napisze rozdziały i będzie spokój ^^
Biedactwo, ja przespałam się tak z dwadzieścia godzin i czuje się jak nowonarodzona.
Jak uzbiera się siedem komentarzy to spodziewaj się e-maila w piątek.
No co tu dużo mówić, rozdział bardzo fajny, jedyne do czego mogę się przyczepić, to to dlaczego taki krótki ;) Świetny pomysł na kawał, "pożyczanie" pierwszoroczniaków, to zdecydowanie pasuje do Huncwotów. Do tego ulatniający się Dumbledore, przemyślenia Syriusza i ten fragment o Jamesie, jako najlepszym przyjacielu. Po prostu cudo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorcas
Ps. A mój mail to dorcas.meadowers@gmail.com
To była bezwstydna kradzież, ale nie mów James'owi bo się obrazi. A tak serio to dziękuję, na początku mi byłam oczarowana tym pomysłem, a potem... trochę zwątpiłam. Ale skoro się podoba to moge tylko powiedzieć że strasznie mnie to cieszy ^^
UsuńHihi, Dumbel przecież ma lepsze "trzecie oko" niż Trelawney i na pewno wie kto z tym stoi...
W końcu kto powiedział, że Syriusz był flirciarzem bez serca? No ok, może trochę był, ale z drugiej strony tez trochę cierpiał.
A James'a chciałam tym razem przedstawic w trochę bardziej pozytywnym świetle, bo - jak mi ostatnio zwrócłas uwagę - huncwoci to nie była wredna, złośliwa banda, przynajmniej nie cały czas.
Dzięki za komentarz!
PS. Jeśli będzie siedem komentarzy to wyślę ;)
Weszłam dzisiaj na Twojego bloga i takie pozytywne zdziwienie. Idealny prezent na urodziny ;)
OdpowiedzUsuńKuruj się szybko, dziewczyno ;)
Co do rozdziału to nie spodziewałam się, że James jest taki nieodpowiedzialny. Po Syriuszu jeszcze mogłam się tego spodziewać, a tutaj Potter pokazany jest z zupełnie innej strony. I to dobrze według mnie. Starasz się to wszystko po swojemu pokazać razem z zachowaniem postaci i cieszy mnie to, ponieważ jest to wszystko ciekawsze ;)
Ciekawi mnie też reakcja naszej kochanej opiekunki, dyrektora a także Lilki.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału zwłaszcza, że tak ciekawie piszesz i tak lekko się to wszystko czyta.
Pozdrawiam i życzę weny oraz szybkiego powrotu do zdrowia ;)
Tosh( pauletta30@gmail.com)
To wszystkiego najlepszego ;)
UsuńJa tam wcale nie chcę zdrowieć; leżę sobię, czytam, piszę, żyć nie umierać!
James może i jest ciut bardziej odpowiedzialny niż Syriusz, ale wszyscy dobrze wiemy jak kruche hest męskie ego.
Co do reakcji to musisz poczekać bo nie chcę spojlerować.
Dziękuję i skaczę z radości że się podoba i że ktoś jednak komentuje.
Pozdrawiam ciepło
Przeczytałam rozdział, po powrocie do domu wezmę się za następne :-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny styl pisania, ciekawa fabuła, fajne postacie... A ja przeczytałam dopiero jeden rozdział!
Serdecznie pozdrawiam,
SooMin
datingagency-crystal. blogspot.com
Dzięki za takie miłe słowa ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że reszta też Ci się spodoba.
Pozdrawiam!
Przeczytane i... No kurde, po raz pierwszy w życiu nie wiem co powiedzieć.
UsuńPo przeczytaniu tego rozdziału liczyłam na świetne opowiadanie i dostałam je wyłożone jak na tacy.
Uwielbiam postać Lily, mimo, że (jak sama zauważyłaś) trochę się z Mary Sue wspólnego jej nazbierało. Także James i to jego "wielkie moi" przypadli mi do gustu... cóż, taka już ze mnie pokręcona dziewczyna :-)
No i kawał był pierwszej klasy ;-)
Czekam na kolejne rozdziały,
SooMin
Czyli Sev straci tą przyjaźń z Lily? A ja myślałem, że po tym obiecującym początku, trochę inaczej między nimi to rozegrasz... ehh... szkoda :(
OdpowiedzUsuńA poza tym, świetny rozdział jak zwykle.
To jeszcze nie jest powiedziane... Ale nie będę spojlerować. Cierpliwości ;)
UsuńDzięki za komentarz
Spoko :) Po prostu napisałaś, że Lily JESZCZE nie nienawidzi Seva, więc stąd mój wniosek. Pisz, pisz :)
OdpowiedzUsuńChodziło mi o to nazwanie jej szlamą; to też nie przejdzie bez echa. O to sie nie martw, nie potrafię nie pisać ;)
UsuńHahahaha :P Rogacz dobry :) jak zawsze, co nie zmienia faktu, że i tak miłością mego życia jest Syriusz :) Podoba mi się Twoja twórczośc, ale ten rozdział strasznie krótki, a tak przyjemnie się go czytało :( czekam na kolejny rozdział i jeżeli znajdziesz chwilę czasu to zapraszam również do mnie http://broken-heart-ff.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń