piątek, 11 października 2013

Rozdział I

"Jedna z pułapek dzieciństwa polega na tym, że nie trzeba rozumiec, by czuć. Kiedy rozum zdolny jest pojąć, co się wydarzyło, rany w sercu sa już zbyt głębokie"

          - Nie dogonisz mnie Lily! Nie dogonisz!

          Czarnowłosy chłopiec, śmiejąc się zbiega po schodach. Lily pędzi za nim, nie patrząc nawet na odrapane ściany, pęd powietrza rozwiewa poły jej białej sukienki. Ma dopiero osiem lat, ale zdążyła się już zorientować, że dzielnica, w której żyją ona i Severus, różni się od tej zamieszkałej przez inne dzieci. I że w tym wypadku, inne nie znaczy lepsze. Ale czasami, w te rzadkie momenty, kiedy jest naprawdę szczęśliwa, nie obchodzi jej bieda, nędza i brak perspektyw wokół niej. Wystarczy nie rozglądać się, nie patrzeć, i wszystko znika. Zostaje ona, słońce i blady, czarnowłosy chłopiec z mieszkania obok
          - Właśnie że tak! Nie uciekniesz mi, Sev!

          Lily ma wrażenie, że niczego jej już nie potrzeba. Wszystko to co jeszcze przed chwilą ją martwiło, odeszło w dal. Dzieci w szkole, ignorujące ją całymi dniami, to że właściciele bloku mogą wyrzucić ich z mieszkania, i nawet to, że tata coraz częściej przynosi alkohol do domu. Nie ma czasu teraz o tym myśleć. Teraz jest wolna. Czuje że cokolwiek ją czeka będzie wspaniałe. Musi tylko biec, biec przed siebie, i nie patrzeć wstecz. W jej przyszłości nie ma miejsca na bezdomnych śpiących na chodnikach, zwierzęta zarażone wścieklizną ani na dziewczyny zachodzące w ciążę w wieku piętnastu lat, i rodzące później w toalecie w szkole. Patrzy na Severusa, który wciąż jest przed nią. Ma nadzieję, że akurat na niego gdzieś w jej życiu znajdzie się miejsce, nie może, nie, nie chce pozwolić mu odejść. Więc wytęża wszystkie siły i przyspiesza, biegnie coraz szybciej i szybciej i w końcu... Ma go, wygrała.
           - Z Lily Evans się nie zadziera, co? - pyta sarkastycznie chłopiec.

          Dziewczynka przygląda mu się, szukając na twarz oznak irytacji, ale widzi tylko szeroki, psotny uśmiech. Wie że nie miał na myśli niczego złego, więc odwzajemni uśmiech.
 
          - Dokładnie – potwierdza, i oboje wybuchają śmiechem.

          Lily weszła po schodach, jeszcze brudniejszych niż wtedy, kiedy wybiegali tędy razem z Sevem. Przeszła trzy kondygnacje schodów, aż wreszcie stanęła, przed drzwiami mieszkania 12B. I kolejne wspomnienie przetoczyło się przez jej głowę:

          Pierwsze płatki śniegu za oknem, niedługo ziemia pokryje się równą, śnieżną warstwą, przykrywając wszechobecną szarość, białą kołderką. Lily patrzy jak śnieg wiruje na wietrze, wydaje się taki, szczęśliwy, nie mający żadnych trosk. Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy, że właśnie został zesłany z nieba na ziemię, i że niedługo będzie, zgniatany, miażdżony i rozdeptywany, przez setki ludzi. Ona jest taką śnieżynką. Rodzice wyrzucili ją z nieba, a jej ziemia, stała się piekłem.
 
          - Lily. – W drzwiach pokoju, staje zmartwiona mama. - Severus przyszedł. Chce się z tobą widzieć.

         Dziewczynka nie odpowiada. Nie ma ochoty widzieć Seva. Nie chce widzieć jego blizn i świeżych siniaków, które na pewno pojawiły się do ostatniego ich spotkani. Wie że nie mogłaby mu teraz współczuć. Życie jej przyjaciela może nie jest idealne, ale lepsze niż jej. Jego ojciec go bije, ale po alkoholu. Jego matka temu nie zapobiega, ale próbuje. Rodzice Severusa go nie nienawidzą.
 
        - Lilyanne!

        Lily odwraca się w kierunku kobiety. Nienawidzę cię! To chce jej powiedzieć. Ma ochotę wykrzyczeć, ze wini ją za ten horror, za zamkniętymi drzwiami jej pokoju. Wini ją ten ból i strach, którego doświadcza za każdym razem. Za ciche przyzwolenie na cierpienie swojego dziecka. Ale, chce jej powiedzieć, najbardziej wini ją za odebranie jej łez. Jednak, kiedy widzi tę nadzieję, w oczach matki, nadzieję na to, że dziewczynka się odezwie, choćby i z wyrzutem, Lily zamyka usta. To będzie zadośćuczynienie, pokuta, myśli. A gdy odwraca się z powrotem do okna i widzi ojca wracającego do domu, w uszach brzmią jej jego słowa „Nie powiesz nic matce! Nie powiesz nic matce, pamiętaj!”. Jakby matka nie wiedziała! I po chwili znów jej wzrok utkwiony jest w bieli.

          Włożyła klucz do zamka i – nie bez pewnego trudu - otworzyła drzwi do mieszkania. Przywitała ją cuchnąca woń potu, fekaliów i spleśniałego jedzenia. W salonie, nie licząc dwóch foteli i starego perskiego dywanu, nie było żadnych mebli. Lily przeszła do łazienki, by po chwili, powstrzymując wymioty, wybiec stamtąd z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Zdechły szop pracz, i to zdechły już od jakiegoś czasu, sądząc po stanie rozkładu. I po zapachu. Cudownie. A myślała, że to jej rodzina zapuściła to mieszkanie. Już wtedy nienawidziła tu mieszkać. Brak jakiegokolwiek ogrzewania, woda, która najpierw parzyła, by potem zamienić się w lodowatą, mocno dawały się im wszystkim we znaki, ale teraz było tu jeszcze gorzej. Tak źle, że zaczęła doceniać poprzedni stan. Aż dziwne, ze to w tym miejscu przeżyła chwilę swojej największej radości. Cieszyła się co prawda, że może stąd uciec, ale zawsze.
 
          - Sev! Dostałam! Dostałam list!

          Lily wybiega z sypialni, która przez ostatnia minutę, była świadkiem jej szaleńczego wybuchu radości. Pora podzielić się swoim triumfem ze światem. Wali do drzwi mieszkania 12D i szybko wymija mamę przyjaciela, która otwiera jej drzwi. Zanim wbiegnie do mieszkania woła:
 
          - Muszę mu coś ważnego powiedzieć – macha listem na dowód i znika w sypialni chłopca.

         Jego pokój jest mały i ponury, jak wszystko w Spinners End. Jasnobrązowe ściany, meble ze sklejki i tania lampka stojąca na biurku. Jedne co się tutaj wyróżnia, to książki, dziewczynka dobrze zna treść prawie wszystkich tych magicznych ksiąg, które tyle razy wertowali, razem z matką przyjaciela. Ale dziś nie zwraca uwagi na woluminy. Bo dzisiaj liczy się tylko jedno. Drzwi z głośnym trzaskiem uderzają o ścianę, a gdy Severus zaskoczony unosi głowę, Lily bez ceregieli rzuca mu się na szyję.
 
         - Dostałam list – mówi. - I była u nas profesor McGonagall, mówiła nam o Hogwarcie. I o tym, ze jestem czarodziejką.

          Na twarzy Severusa zamiast radości, której się spodziewała, maluje się spokojna pewność siebie.
          - Mówiłem, że dostaniesz.

          Lily przewraca oczami, na widok jego chełpliwej miny, ale w głębi duszy czuje ulgę. Ma szansę uciec. Ta ośmioletnia, niewinna dziewczynka w białej sukience, ma szansę spełnić swoje marzenia.

         Dziewczyna potrząsnęła głową, to nie czas, ani tym bardziej miejsca na wspominki. Nie miała najmniejszej ochoty tu przychodzić. Ale musiała to znaleźć. Nadal musi. Lily otworzyła drzwi do pokoju, który kiedyś służył jej za sypialnię. Ściany poszarzały od tamtego czasy jeszcze bardziej. Regały na których kiedyś stały jej ukochane książki, teraz są puste, a większość półek, nie przetrwała próby czasu. Staromodnego sekretarzyka nie było, a dziewczyna miała poważne podejrzenia. że kawałki drewna, leżąca przed blokiem, były kiedyś jej biurkiem. Tylko łóżko z kutego żelaza, było takie same jak kiedyś. Ze wszystkich rzeczy właśnie to. Dziewczyna odwróciła się na pięcie. Przesunęła wzrokiem po deskach podłogowych i zaczęła liczyć. To była ta lekko pociemniała deska, tuż pod oknem. Lily uklękła i podważyła drewno paznokciami, ale z mizernym skutkiem. Przeklęła cicho, wstając. Z roztargnieniem rozejrzała się za czym, co mogłoby pomóc, i jej wzrok padł na stary, zardzewiały scyzoryk, leżący pod łóżkiem. Dobrze pamiętała okoliczności w jakich się tam znalazł. Parsknęła cichym, sarkastycznym śmiechem, na wspomnienie nieudolnej obrony przed swoim oprawcą.
 
          - Wielki facet, rzadko kiedy boi się małego noża – wyszeptała do siebie bez sensu.

          Taa, szkoda że wtedy nie miała o tym pojęcia. Może wtedy nożyk jej nie pomógł, ale to nie znaczy, że nie teraz też do niczego się nie przyda. Włożyła nóż w szparę między deskami, mocno podważyła i... Jest! Odłożyła drewno na podłogę i z cichym westchnieniem wypuściła powietrze. Wbiła wzrok w zawartość skrytki i w nagłym przypływie samokrytycyzmu, stwierdziła:
 
           - Jesteś kretynką Evans.

           Kretynka, czy nie, przyszła tu właśnie po to. Wyjmowała po kolei: plik starych listów, sfatygowaną książkę do eliksirów, zwitek banknotów i, na samym końcu, małe srebrne serduszko na łańcuszku. Odłożyła wszystkie skarby na bok i przeliczyła pieniądze. Sto trzydzieści funtów, nieźle. Poza tym, jeśli zapytają, zawsze może udawać, że to po to tu przyszła. Szybko wrzuciła wszystko do torby i zerwała się na równe nogi. Nie chciała zostawać tu ani sekundy dłużej. Wyszła z domu, trzaskając drzwiami, nie oglądając się za siebie. Jednak kiedy przechodziła obok mieszkania 12D, nie mogła się powstrzymać, żeby nie przystanąć na chwilę. Tak, jeśli mama zapyta, po co tu przyszła, może wytłumaczyć, ze chodziło jej o pieniądze. Żałowała tylko, ze siebie nie mogła równie łatwo oszukać. A prawda byłą taka, że wróciła tu, bo te wszystkie rzeczy dostała od niego. Nie wiedziała, ile czasu spędziła wpatrując się drzwi mieszkania Snape'ów. Ale gdy tylko poczuła niebezpiecznie, wilgotniejące oczy, odwróciła się i odeszła. Zbiegając po schodach, przysięgła sobie, że tym razem odchodzi na dobre. A potem pobiegła na przystanek autobusowy, nie zdając sobie sprawy, że jest obserwowana.

* * *

           Severus Snape, stał na rogu ulicy, wpatrując się w plujący spalinami autobus, który lata świetności, miał zdecydowanie za sobą. Zastanawiał się, co ona tu robiła. Co mogło być na tyle ważne, że postanowiła wrócić. Nie sądził, żeby wiązała z tym miejscem jakieś szczególnie szczęśliwe wspomnienia. W pewnym sensie sam o to zadbał. Był kretynem, myśląc, że pomoc społeczna jej pomoże. Ale nie czas na żal, zresztą spóźniony. Teraz musiał zastanowić się co tak bardzo liczyło się dla Lily Evans, że przyjechała. I na dodatek weszła sama do swojego mieszkania. Tak, to musiało być coś ważnego. Severus nie wiedział co. W każdym razie jeszcze. Bo tego, że się dowie był pewny. W końcu był ślizgonem, czyż nie?

No i jest rozdział pierwszy. Zdaję sobie sprawę, że nie jest idealny (może nawet dość kiepski, nie umiem się sama ocenić), wiec jeśli jest coś co się nie podobało, piszcie śmiało! Nie obrażę się za konstruktywną krytykę. Więc piszemy szybciutko komentarz i wciskamy magiczny przycisk "opublikuj".
Malin


8 komentarzy:

  1. Wow. To pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału (zresztą tak samo jak prologu, którego jednak nie skomentowałam). Ten rozdział wzbudzał we mnie przeraźliwą chęć przyśpieszenia biegu historii. Nie dlatego, że jest zła. Po prostu chciałam (i nadal chcę) dowiedzieć się o co we wszystkim chodzi. Lily jest tutaj inna, ma ciekawsze życie (jak na mój gust ;p). Nie pochodzi z dobrego domu, gdzie najgorszą rzeczą jest jej wredna siostra. Nie ma cudownego domu i słit rodzinki. Severus również mnie zaciekawił (normalnie Snape'a nie mogę znieść i wszystko co z nim związane odrzucam jako pierwsze). Tak więc zakończę ten nieudolny komentarz :) Napiszę jeszcze, że czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziekuję, strasznie ci dziękuję! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ktos to czyta. Właśnie po to założyłam tego bloga, żeby dowiedzieć się co inni myślą o tym co napiszę. No i oczywiście miałam ochotę przedstawić swoją wersję historii. W końcu Sev i Lily mieszkali w tej samej dzielnicy, a dom Severusa był okropny. Tak więc troszkę podkoloryzwoałam, no i proszę! PS. Nowy rozdział powinien się pojawić w środę, ewentualnie w czwartek.

      Usuń
  2. Heeej :)
    Wybacz, ale Twój pierwszy komentarz u mnie na blogu usunęłam od razu, jak go tylko zobaczyłam. Po prostu nie wiedziałam, że Ty to Ty i myślałam, że to jakiś obcy spamer mi śmieci :D Dopiero Twoja druga próba pozwoliła mi Cię zidentyfikować i tym samym sprawiła, że zamiast kasować, skorzystałam z zaproszenia ;]
    Cóż, dla mnie to jeszcze trochę za mało tekstu, żeby móc się jakoś konstruktywnie wypowiedzieć. Na pewno pomysł na ukorzenienie Evans w takim środowisku jest ciekawym, choć niekanonicznym, wyjściem i może się z tego narodzić wiele dobrego dla fabuły :D Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że tworzysz całkiem ciekawe opisy i wychodzi Ci to naprawdę płynnie, to chyba nie jest Twoje pierwsze opowiadanie, co? ;>
    Było parę literówek ale natura leniwca nie pozwoliła mi na wypisanie ich, więc jak będzie Ci się kiedyś baaaaaardzo nudziło, to zerknij sobie. Nic poważnego, gdzieś tam się pobłąkały jakieś ogonki przy A czy E itd. I zawsze wszystkim marudzę, żeby robili wcięcia w akapitach, Ciebie to też nie ominie! :D
    Trzymaj się i do napisania ;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: dziekuję ci bardzo za komentarz. Wiem że nie jest idealnie, a te literówki, to faktycznie mój słąby punkt. Po prostu nie mam cierpliwosći tego sprawdzać! A co do twojego pytania to mój absolutnie pierwszy blog i pierwsze opowiadanie. Nic nigdy wczesniej nie pisałam, nie mówiąc juz o publikowaniu i mniej więcej dlategotak mi zależy na komentarzach. Zawsze można się poprawić i ja chcę to zrobić. Pozdrawiam, a no i czekam na kolejny rozdział u ciebie ;D

      Usuń
  3. Po przeczytaniu rozdzialu odrobine mnie zatkalo. W pozytywnym sensie oczywiscie. Nawet nie zwracam uwagi na to, ze nie lubie opowiadan z Lily jako glowna bohaterka, bo jezeli jest swietnie napisane, to nie warto zwracac uwagi na takie szczegoliki:)
    Pozdrawiam i zycze mnostwa weny:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Serio, dziękuje ci bardzo. Opowiadanie bedzie nie tylko z perspektywy Lily, takie mnie po prostu nudzą. A co do rozdziału, moge ci obiecać ze pojawi sie najpóźniej w środę. Pozdrawiam, Malin

      Usuń
  4. Wow.
    Akszyn is satysfakszyn :D
    nadal nie skumałam o co chodzi, ale zapowiada się ciekawie! Dlatego spadam dalej czytać, opisy są fajne tylko trochę chaotycznie piszesz xD
    ~CKW

    p.s. Jak na pierwszy blog to po tym rozdziale powinnas się czuć jak po wygraniu 100 tysięcy złotych :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No tego to ja się nie spodziewałam. Całkiem inaczej przedstawiasz Lily i jej historię. Praktycznie w ogóle nie ma tu kanonu, ale to dobrze. Bo wątpie czy potrafiłabym przeczytać do końca, gdyby Lily była kanoniczna. No i Severus, cieszę się że są u ciebie przyjaciółmi i mam nadzieję, że potrwa to jak najdłużej ;D Jak tak dalej pójdzie to w tym opowiadaniu Lily w ogóle mi nie będzie przeszkadzała. O ile nagle ją nie zmienisz. Tego to ja nie zniosę.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń