- Nie dogonisz mnie Lily! Nie dogonisz!
Czarnowłosy chłopiec, śmiejąc
się zbiega po schodach. Lily pędzi za nim, nie patrząc nawet na
odrapane ściany, pęd powietrza rozwiewa poły jej białej sukienki.
Ma dopiero osiem lat, ale zdążyła się już zorientować, że
dzielnica, w której żyją ona i Severus, różni się od tej
zamieszkałej przez inne dzieci. I że w tym wypadku, inne nie znaczy
lepsze. Ale czasami, w te rzadkie momenty, kiedy jest naprawdę
szczęśliwa, nie obchodzi jej bieda, nędza i brak perspektyw wokół
niej. Wystarczy nie rozglądać się, nie patrzeć, i wszystko znika.
Zostaje ona, słońce i blady, czarnowłosy chłopiec z mieszkania
obok
Lily ma wrażenie, że niczego jej
już nie potrzeba. Wszystko to co jeszcze przed chwilą ją martwiło,
odeszło w dal. Dzieci w szkole, ignorujące ją całymi dniami, to
że właściciele bloku mogą wyrzucić ich z mieszkania, i nawet to,
że tata coraz częściej przynosi alkohol do domu. Nie ma czasu
teraz o tym myśleć. Teraz jest wolna. Czuje że cokolwiek ją czeka
będzie wspaniałe. Musi tylko biec, biec przed siebie, i nie patrzeć
wstecz. W jej przyszłości nie ma miejsca na bezdomnych śpiących
na chodnikach, zwierzęta zarażone wścieklizną ani na dziewczyny
zachodzące w ciążę w wieku piętnastu lat, i rodzące później w
toalecie w szkole. Patrzy na Severusa, który wciąż jest przed nią.
Ma nadzieję, że akurat na niego gdzieś w jej życiu znajdzie się
miejsce, nie może, nie, nie chce pozwolić mu odejść. Więc wytęża
wszystkie siły i przyspiesza, biegnie coraz szybciej i szybciej i w
końcu... Ma go, wygrała.
Dziewczynka przygląda mu się,
szukając na twarz oznak irytacji, ale widzi tylko szeroki, psotny
uśmiech. Wie że nie miał na myśli niczego złego, więc odwzajemni
uśmiech.
Lily weszła po
schodach, jeszcze brudniejszych niż wtedy, kiedy wybiegali tędy
razem z Sevem. Przeszła trzy kondygnacje schodów, aż wreszcie
stanęła, przed drzwiami mieszkania 12B. I kolejne wspomnienie
przetoczyło się przez jej głowę:
Pierwsze płatki śniegu za oknem,
niedługo ziemia pokryje się równą, śnieżną warstwą,
przykrywając wszechobecną szarość, białą kołderką. Lily
patrzy jak śnieg wiruje na wietrze, wydaje się taki, szczęśliwy,
nie mający żadnych trosk. Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy, że właśnie
został zesłany z nieba na ziemię, i że niedługo będzie,
zgniatany, miażdżony i rozdeptywany, przez setki ludzi. Ona jest
taką śnieżynką. Rodzice wyrzucili ją z nieba, a jej ziemia,
stała się piekłem.
Dziewczynka nie odpowiada. Nie ma
ochoty widzieć Seva. Nie chce widzieć jego blizn i świeżych
siniaków, które na pewno pojawiły się do ostatniego ich spotkani.
Wie że nie mogłaby mu teraz współczuć. Życie jej przyjaciela
może nie jest idealne, ale lepsze niż jej. Jego ojciec go bije, ale
po alkoholu. Jego matka temu nie zapobiega, ale próbuje. Rodzice
Severusa go nie nienawidzą.
Lily odwraca się w kierunku
kobiety. Nienawidzę cię! To chce jej powiedzieć. Ma ochotę
wykrzyczeć, ze wini ją za ten horror, za zamkniętymi drzwiami jej
pokoju. Wini ją ten ból i strach, którego doświadcza za każdym
razem. Za ciche przyzwolenie na cierpienie swojego dziecka. Ale, chce
jej powiedzieć, najbardziej wini ją za odebranie jej łez. Jednak,
kiedy widzi tę nadzieję, w oczach matki, nadzieję na to, że
dziewczynka się odezwie, choćby i z wyrzutem, Lily zamyka usta. To
będzie zadośćuczynienie, pokuta, myśli. A gdy odwraca się z
powrotem do okna i widzi ojca wracającego do domu, w uszach brzmią
jej jego słowa „Nie powiesz nic matce! Nie powiesz nic matce,
pamiętaj!”. Jakby matka nie wiedziała! I po chwili znów jej
wzrok utkwiony jest w bieli.
Włożyła klucz do
zamka i – nie bez pewnego trudu - otworzyła drzwi do mieszkania.
Przywitała ją cuchnąca woń potu, fekaliów i spleśniałego
jedzenia. W salonie, nie licząc dwóch foteli i starego perskiego
dywanu, nie było żadnych mebli. Lily przeszła do łazienki, by po
chwili, powstrzymując wymioty, wybiec stamtąd z wyrazem obrzydzenia
na twarzy. Zdechły szop pracz, i to zdechły już od jakiegoś
czasu, sądząc po stanie rozkładu. I po zapachu. Cudownie. A
myślała, że to jej rodzina zapuściła to mieszkanie. Już wtedy nienawidziła
tu mieszkać. Brak jakiegokolwiek ogrzewania, woda, która najpierw
parzyła, by potem zamienić się w lodowatą, mocno dawały się im
wszystkim we znaki, ale teraz było tu jeszcze gorzej. Tak źle, że
zaczęła doceniać poprzedni stan. Aż dziwne, ze to w tym miejscu
przeżyła chwilę swojej największej radości. Cieszyła się co
prawda, że może stąd uciec, ale zawsze.
Lily wybiega z sypialni, która
przez ostatnia minutę, była świadkiem jej szaleńczego wybuchu
radości. Pora podzielić się swoim triumfem ze światem. Wali do
drzwi mieszkania 12D i szybko wymija mamę przyjaciela, która otwiera
jej drzwi. Zanim wbiegnie do mieszkania woła:
Jego pokój jest mały i ponury,
jak wszystko w Spinners End. Jasnobrązowe ściany, meble ze sklejki
i tania lampka stojąca na biurku. Jedne co się tutaj wyróżnia, to
książki, dziewczynka dobrze zna treść prawie wszystkich tych
magicznych ksiąg, które tyle razy wertowali, razem z matką
przyjaciela. Ale dziś nie zwraca uwagi na woluminy. Bo dzisiaj liczy
się tylko jedno. Drzwi z głośnym trzaskiem uderzają o ścianę, a
gdy Severus zaskoczony unosi głowę, Lily bez ceregieli rzuca mu
się na szyję.
Na twarzy Severusa zamiast radości,
której się spodziewała, maluje się spokojna pewność siebie.
Lily przewraca oczami, na widok jego
chełpliwej miny, ale w głębi duszy czuje ulgę. Ma szansę uciec.
Ta ośmioletnia, niewinna dziewczynka w białej sukience, ma szansę
spełnić swoje marzenia.
Dziewczyna
potrząsnęła głową, to nie czas, ani tym bardziej miejsca na
wspominki. Nie miała najmniejszej ochoty tu przychodzić. Ale
musiała to znaleźć. Nadal musi. Lily otworzyła drzwi do pokoju,
który kiedyś służył jej za sypialnię. Ściany poszarzały od
tamtego czasy jeszcze bardziej. Regały na których
kiedyś stały jej ukochane książki, teraz są puste, a większość
półek, nie przetrwała próby czasu. Staromodnego sekretarzyka nie
było, a dziewczyna miała poważne podejrzenia. że kawałki drewna,
leżąca przed blokiem, były kiedyś jej biurkiem. Tylko łóżko z
kutego żelaza, było takie same jak kiedyś. Ze wszystkich rzeczy
właśnie to. Dziewczyna odwróciła się na pięcie. Przesunęła
wzrokiem po deskach podłogowych i zaczęła liczyć. To była ta
lekko pociemniała deska, tuż pod oknem. Lily uklękła i podważyła
drewno paznokciami, ale z mizernym skutkiem. Przeklęła cicho,
wstając. Z roztargnieniem rozejrzała się za czym, co mogłoby
pomóc, i jej wzrok padł na stary, zardzewiały scyzoryk, leżący
pod łóżkiem. Dobrze pamiętała okoliczności w jakich się tam
znalazł. Parsknęła cichym, sarkastycznym śmiechem, na wspomnienie
nieudolnej obrony przed swoim oprawcą.
Taa, szkoda że
wtedy nie miała o tym pojęcia. Może wtedy nożyk jej nie pomógł,
ale to nie znaczy, że nie teraz też do niczego się nie przyda.
Włożyła nóż w szparę między deskami, mocno podważyła i...
Jest! Odłożyła drewno na podłogę i z cichym westchnieniem
wypuściła powietrze. Wbiła wzrok w zawartość skrytki i w nagłym
przypływie samokrytycyzmu, stwierdziła:
Kretynka, czy nie,
przyszła tu właśnie po to. Wyjmowała po kolei: plik starych
listów, sfatygowaną książkę do eliksirów, zwitek banknotów i,
na samym końcu, małe srebrne serduszko na łańcuszku. Odłożyła
wszystkie skarby na bok i przeliczyła pieniądze. Sto trzydzieści
funtów, nieźle. Poza tym, jeśli zapytają, zawsze może udawać,
że to po to tu przyszła. Szybko wrzuciła wszystko do torby i
zerwała się na równe nogi. Nie chciała zostawać tu ani sekundy
dłużej. Wyszła z domu, trzaskając drzwiami, nie oglądając się
za siebie. Jednak kiedy przechodziła obok mieszkania 12D, nie mogła
się powstrzymać, żeby nie przystanąć na chwilę. Tak, jeśli
mama zapyta, po co tu przyszła, może wytłumaczyć, ze chodziło
jej o pieniądze. Żałowała tylko, ze siebie nie mogła równie
łatwo oszukać. A prawda byłą taka, że wróciła tu, bo te
wszystkie rzeczy dostała od niego. Nie wiedziała, ile czasu
spędziła wpatrując się drzwi mieszkania Snape'ów. Ale gdy tylko
poczuła niebezpiecznie, wilgotniejące oczy, odwróciła się i
odeszła. Zbiegając po schodach, przysięgła sobie, że tym razem
odchodzi na dobre. A potem pobiegła na przystanek autobusowy, nie
zdając sobie sprawy, że jest obserwowana.
* * *
Severus Snape, stał
na rogu ulicy, wpatrując się w plujący spalinami autobus, który
lata świetności, miał zdecydowanie za sobą. Zastanawiał się, co
ona tu robiła. Co mogło być na tyle ważne, że postanowiła
wrócić. Nie sądził, żeby wiązała z tym miejscem jakieś
szczególnie szczęśliwe wspomnienia. W pewnym sensie sam o to
zadbał. Był kretynem, myśląc, że pomoc społeczna jej pomoże.
Ale nie czas na żal, zresztą spóźniony. Teraz musiał zastanowić
się co tak bardzo liczyło się dla Lily Evans, że przyjechała. I
na dodatek weszła sama do swojego mieszkania. Tak, to musiało być
coś ważnego. Severus nie wiedział co. W każdym razie jeszcze. Bo
tego, że się dowie był pewny. W końcu był ślizgonem, czyż nie?
No i jest rozdział pierwszy. Zdaję sobie sprawę, że nie jest idealny (może nawet dość kiepski, nie umiem się sama ocenić), wiec jeśli jest coś co się nie podobało, piszcie śmiało! Nie obrażę się za konstruktywną krytykę. Więc piszemy szybciutko komentarz i wciskamy magiczny przycisk "opublikuj".
Malin
No i jest rozdział pierwszy. Zdaję sobie sprawę, że nie jest idealny (może nawet dość kiepski, nie umiem się sama ocenić), wiec jeśli jest coś co się nie podobało, piszcie śmiało! Nie obrażę się za konstruktywną krytykę. Więc piszemy szybciutko komentarz i wciskamy magiczny przycisk "opublikuj".
Malin
Wow. To pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału (zresztą tak samo jak prologu, którego jednak nie skomentowałam). Ten rozdział wzbudzał we mnie przeraźliwą chęć przyśpieszenia biegu historii. Nie dlatego, że jest zła. Po prostu chciałam (i nadal chcę) dowiedzieć się o co we wszystkim chodzi. Lily jest tutaj inna, ma ciekawsze życie (jak na mój gust ;p). Nie pochodzi z dobrego domu, gdzie najgorszą rzeczą jest jej wredna siostra. Nie ma cudownego domu i słit rodzinki. Severus również mnie zaciekawił (normalnie Snape'a nie mogę znieść i wszystko co z nim związane odrzucam jako pierwsze). Tak więc zakończę ten nieudolny komentarz :) Napiszę jeszcze, że czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życzę weny!
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziekuję, strasznie ci dziękuję! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ktos to czyta. Właśnie po to założyłam tego bloga, żeby dowiedzieć się co inni myślą o tym co napiszę. No i oczywiście miałam ochotę przedstawić swoją wersję historii. W końcu Sev i Lily mieszkali w tej samej dzielnicy, a dom Severusa był okropny. Tak więc troszkę podkoloryzwoałam, no i proszę! PS. Nowy rozdział powinien się pojawić w środę, ewentualnie w czwartek.
UsuńHeeej :)
OdpowiedzUsuńWybacz, ale Twój pierwszy komentarz u mnie na blogu usunęłam od razu, jak go tylko zobaczyłam. Po prostu nie wiedziałam, że Ty to Ty i myślałam, że to jakiś obcy spamer mi śmieci :D Dopiero Twoja druga próba pozwoliła mi Cię zidentyfikować i tym samym sprawiła, że zamiast kasować, skorzystałam z zaproszenia ;]
Cóż, dla mnie to jeszcze trochę za mało tekstu, żeby móc się jakoś konstruktywnie wypowiedzieć. Na pewno pomysł na ukorzenienie Evans w takim środowisku jest ciekawym, choć niekanonicznym, wyjściem i może się z tego narodzić wiele dobrego dla fabuły :D Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że tworzysz całkiem ciekawe opisy i wychodzi Ci to naprawdę płynnie, to chyba nie jest Twoje pierwsze opowiadanie, co? ;>
Było parę literówek ale natura leniwca nie pozwoliła mi na wypisanie ich, więc jak będzie Ci się kiedyś baaaaaardzo nudziło, to zerknij sobie. Nic poważnego, gdzieś tam się pobłąkały jakieś ogonki przy A czy E itd. I zawsze wszystkim marudzę, żeby robili wcięcia w akapitach, Ciebie to też nie ominie! :D
Trzymaj się i do napisania ;)
M.
Po pierwsze: dziekuję ci bardzo za komentarz. Wiem że nie jest idealnie, a te literówki, to faktycznie mój słąby punkt. Po prostu nie mam cierpliwosći tego sprawdzać! A co do twojego pytania to mój absolutnie pierwszy blog i pierwsze opowiadanie. Nic nigdy wczesniej nie pisałam, nie mówiąc juz o publikowaniu i mniej więcej dlategotak mi zależy na komentarzach. Zawsze można się poprawić i ja chcę to zrobić. Pozdrawiam, a no i czekam na kolejny rozdział u ciebie ;D
UsuńPo przeczytaniu rozdzialu odrobine mnie zatkalo. W pozytywnym sensie oczywiscie. Nawet nie zwracam uwagi na to, ze nie lubie opowiadan z Lily jako glowna bohaterka, bo jezeli jest swietnie napisane, to nie warto zwracac uwagi na takie szczegoliki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze mnostwa weny:D
Dzięki! Serio, dziękuje ci bardzo. Opowiadanie bedzie nie tylko z perspektywy Lily, takie mnie po prostu nudzą. A co do rozdziału, moge ci obiecać ze pojawi sie najpóźniej w środę. Pozdrawiam, Malin
UsuńWow.
OdpowiedzUsuńAkszyn is satysfakszyn :D
nadal nie skumałam o co chodzi, ale zapowiada się ciekawie! Dlatego spadam dalej czytać, opisy są fajne tylko trochę chaotycznie piszesz xD
~CKW
p.s. Jak na pierwszy blog to po tym rozdziale powinnas się czuć jak po wygraniu 100 tysięcy złotych :D
No tego to ja się nie spodziewałam. Całkiem inaczej przedstawiasz Lily i jej historię. Praktycznie w ogóle nie ma tu kanonu, ale to dobrze. Bo wątpie czy potrafiłabym przeczytać do końca, gdyby Lily była kanoniczna. No i Severus, cieszę się że są u ciebie przyjaciółmi i mam nadzieję, że potrwa to jak najdłużej ;D Jak tak dalej pójdzie to w tym opowiadaniu Lily w ogóle mi nie będzie przeszkadzała. O ile nagle ją nie zmienisz. Tego to ja nie zniosę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!